Black Sabbath zrywa z szatanem
Geezer liczył, że świat zrozumie, że Black Sabbath kocha Jezusa, a ich otoczka, to tylko jasełkowy satanizm. Ale było już za późno... Autor: Alex Kłoś Pewnego dnia Geezer Butler poczuł, że ma już dość. Odkąd w 1966 roku Szandor LaVey otworzył swój Kościół Szatana, ten cały satanizm stał się modnym tematem. A co gorsza dziennikarze wrzucili do jednego worka jego zespół z tą zgrają popaprańców spod znaku odwróconego krzyża. Ten syf zaczął się od pierwszej płyty. Weszli do studia, nagrali w kilkadziesiąt godzin materiał, a potem znów ruszyli w trasę. Tego jak wygląda ich album dowiedzieli się, gdy był już gotowy do sprzedaży. Producent wymyślił, że na okładce będzie jakiś stary młyn i przerażająco wyglądająca kobieta. Czarna magia i horror. Tak naprawdę to sami się o to prosili. Od początku byli zespołem z horroru. Sami nakręcili ten klimat, gdy szukając nazwy zdecydowali się na Black Sabbath. Nie musieli szukać daleko. Grali w kanciapie, a po drugiej stronie ulicy było ki...