Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

Zupa PHO i rock'n'roll

Obraz
Uwielbiam zupę PHO. Nie jestem z pierwszej fali wyznawców, którzy jeździli na PHO na Jarmak Europa na Stadionie X lecia. Odkryłem PHO znacznie później. W miejscu po stokroć mniej romantycznym, bo w azjatyckiej knajpie w Galmoku. Pracowałem przez kilka lat w agencji reklamowej i PHO leciało notorycznie. Lubię sprawdzać jak robią PHO w różnych miejscach. Oczywiście, świetne jest na Żeraniu i w Wólce Kosowskiej, a moim ulubionym adresem w okolicy jest To To PHO obok Zielonej gęsi. Wpadam tam regularnie wracając do domu z pracy przy Filtrowej. Kiedy były pandemiczne restrykcje brałem na wynos. Gdzie wciągałem PHO niech pozostanie moją słodką tajemnicą. Od wczoraj zasiadam znów jak człowiek - przy małym stoliczku. Stoi w miejscu wyznaczonym pomarańczowymi plastrami. Dziś wparowałem i była jakaś inna pani. Siedziała ze smartfonem, przed talerzem z jakimś wietnamskim daniem, które podjadała co jakiś czas. Regularnie pojawiali się kurierzy. Już od progu wyciągali smartfony i

Nie zna życia kto nie robił na tokarce

Obraz
Nie zna życia kto nie robił na tokarce. W młodości mieszkałem na Bielanach, przy Daniłowskiego 6. W ósmej klasie w ramach zajęć Praktyczno-Technicznych jeździliśmy z chłopakami z klasy do Zespołu Szkół Elektroniczno-Mechanicznych przy Hucie Warszawa. To było przyzakładowe technikum. Dostałem od mamy lekarki stary biały fartuch i tak przyodziany stanąłem przy tokarce. Wcześniej każdy z nas otrzymał metalową błyszczącą tuleję. Nauczyciel zademonstrował to jak mocuje się ją w tokarce, a potem jak ustawia ostrza tak, żeby wycięły w wirującym metalu odpowiedni kształt. A więc toczyliśmy. Była jazda. Na kolejnych warsztatach przyszła kolej na frezarkę, ale tym razem skończyło się tylko na prezentacji, bo ten sprzęt wymagał już doświadczenia. Dużo fanu dała kuźnia. Tym razem dostaliśmy metalowe pręty, które wetknęliśmy w żarzący się żużel. Można było zaaplikować dmuchawę, która zwiększała cug i temperaturę żużlu. Robił się biały. Końcówki prętów rozgrzewały się do czerwonośc

Janusz Kołodziej. Wojownik czarnego toru

Obraz
Na początku wystarczą dwa treningi tygodniowo. Gdy złapiesz o co chodzi możesz zacząć się ścigać. Pod warunkiem, że będziesz miał za co i nie będziesz odpuszczał gazu.  Autor: Alex Kłoś  Cztery szalone okrążenia w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara. Czterech facetów gna na motocyklach z silnikami o pojemności dochodzącej do 500 cm 3  i  mocy do 75 KM. To niezbyt dużo biorąc pod uwagę, że żużlówki ważą minimum 77 kg. Tu jednak ścigają się nie konie mechaniczne, a ludzie i niutonometry. Wyżyłowane do granic możliwości i napędzane czystym alkoholem metylowym silniki rozkręcają się do 11 tysięcy obrotów na minutę. To wystarczy, żeby w trzy sekundy wystrzelić zawodnika i jego motocykl do prędkości 100 km/h. Potrzeba niewiele więcej, bo odcinki proste kończą się szybko i stawka na pełnym gazie wjeżdża w lewy łuk. Zaczyna się najbardziej widowiskowa faza – poślizg kontrolowany. Czas gna jak szalony, wszystko trwa od 55 do 70 sekund. Potem pędzące z hukiem dochodzącym do 98 d

Kapelusz za więcej niż sto tysięcy

Obraz
Goguś był dziś na sportowo: szałowe gabardynowe spodnie, szałowe mokasyny, szałowy biały sweter, szałowy jedwabny szalik, a na wierchu szałowa wiatrówka z popeliny. Miał sportowe spojrzenie i sportowy sposób ssania wygasłej fajki. Był, oczywiście, bez kapelusza, prawdopodobnie bez tego za sto tysięcy". Tak, tak... Czytam "Kapelusz za 100 tysięcy". I czuję, że zaraz spadnę z krzesła. Ani chybi wyląduję na glebie. A potem się wdrapię i zabawa zacznie się od nowa. Przypomina mi się wysoki facet, który lubił grać w karty i choć pisał książki dla młodzieży, to z młodzieżą nie miał nic wspólnego. Serio. Spędzaliśmy zimowe ferie w tym samym miejscu. W Halamie, czyli w domu pracy twórczej Zaiksu w Zakopanym. Raz, albo dwa razy. W pierwszej połowie lat 80. Raz siedzieliśmy na stołówce przy sąsiednich stolikach. Ja, oczywiście, przy swoim z rodzicami. Przeczytałem wcześniej kilka jego książek. Kto nie przeczytał? Wszyscy przeczytali! Nie zamieniliśmy ani słowa