Black Sabbath zrywa z szatanem

 Black Sabbath's Geezer Butler on Ronnie James Dio Joining Band | Billboard


Geezer liczył, że świat zrozumie, że Black Sabbath kocha Jezusa, a ich otoczka, to tylko jasełkowy satanizm. Ale było już za późno...


Autor: Alex Kłoś 
Pewnego dnia Geezer Butler poczuł, że ma już dość. Odkąd w 1966 roku Szandor LaVey otworzył swój Kościół Szatana, ten cały satanizm stał się modnym tematem. A co gorsza dziennikarze wrzucili do jednego worka jego zespół z tą zgrają popaprańców spod znaku odwróconego krzyża. Ten syf zaczął się od pierwszej płyty. Weszli do studia, nagrali w kilkadziesiąt godzin materiał, a potem znów ruszyli w trasę. Tego jak wygląda ich album dowiedzieli się, gdy był już gotowy do sprzedaży. Producent wymyślił, że na okładce będzie jakiś stary młyn i przerażająco wyglądająca kobieta. Czarna magia i horror.


Tak naprawdę to sami się o to prosili. Od początku byli zespołem z horroru. Sami nakręcili ten klimat, gdy szukając nazwy zdecydowali się na Black Sabbath. Nie musieli szukać daleko. Grali w kanciapie, a po drugiej stronie ulicy było kino i leciał francusko, angielsko, włoski horror pod takim tytułem. Chcieli się mocno odróżnić od tej zaćpanej armii dzieci kwiatów i zdecydowali się na mrok. Geezer grał na basie i pisał większość tekstów. Były poruszające i niepokojące, często pojawiał się w nich szatan. Ozzy się w teksy mieszał rzadko. On był od śpiewania, a nie od myślenia.

Teksty żarły z klimatem ciemnych riffów i wszystko szło genialnie. Zarabiali, wciągali kilogramy koksu, palili zioło i zaliczali kolejne zakręcone rockiem panienki. Świat jest pełen zawistnych ludzi. Wredni i goniący za sensacją pismacy ogłosili, że Black Sabbath to sataniści! A przecież, do kurwy nędzy, byli zespołem chrześcijańskim. Po co niby występowali z tymi krzyżami na szyjach?! Dlatego Geezer poczuł, że ma dość i napisał swój pierwszy ostentacyjnie chrześcijański tekst...

"Czy to możliwe żebyś się bał co powiedzieliby twoi przyjaciele
Gdyby wiedzieli, że wierzysz w Boga w niebie?
Powinni zrozumieć zanim skrytykują
Że Bóg to jedyna droga do miłości".

Kawałek nazywał się „After Forever” i wszedł na płytę „Master of Reality”. Był rok 1971 i czas był najwyższy. Dzieci kwiaty utonęły w narkotykach i wolnej miłości. Pop kultura zaliczyła twarde lądowanie. Trzeba się było jasno określić. Ozzy zaśpiewał zajebiście. Dla niego liczyła się dobra zabawa i kasa. Gdyby trzeba było to zaśpiewałby, że kocha księcia ciemności. Geezer był ulepiony z innej gliny. On traktował swoje historie śmiertelnie poważnie. Liczył, że świat zrozumie, że Black Sabbath kocha Jezusa, a ich otoczka, to tylko jasełkowy satanizm.

Niestety. Łatka satanistów była dla dziennikarzy zbyt cenna. Odpuścili im dopiero po latach, gdy pojawiły się naprawdę satanistyczne kapele. Ale wtedy Black Sabbath byli już Bogami metalu i świat mógł im naskoczyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun