Doktorat w Moskwie

- Długo pan tam był? - Pięć lat. To były studia doktoranckie. Techniczne. - W Moskwie. - Tak. Chciałem wyjechać, zobaczyć coś nowego. - Rosję? - Doktorat w Rosji coś znaczył. To były lata 80. - Sam się pan zgłosił? - Tak. Ale było dwudziestu kandydatów. Zgłosili się ludzie z osiągnięciami, a ruscy wybrali akurat mnie. - Dlaczego? - Nie wiem. - Jak to pan nie wie, nie powiedzieli? - Nie. - Jak tam było. - Na początku nie miałem swojego pokoju w akademiku. Mieszkałem z trzema chłopami. Jeden latem chodził nago po pokoju i dzwonił jajami. - Wódkę piliście. - Oczywiście. Ale ich przepijałem. Bo to takie żuliki byli. Wystarczy, że powąchają i już pijani. - Jakie było jedzenie? - W Moskwie dobre. W domu handlowym kurczaki z różnych krajów. Polskie, węgierskie, nawet hiszpańskie. Ładnie zapakowane. Ale jak wyjechałem zobaczyć turystycznie miasto oddalonego od Moskwy o sto kilometrów, to już było inaczej. - Po...