Moje spotkanie z Ryszardem Gontarzem

Byłeś kiedyś w izbie wytrzeźwień? Tak. To zaczęło się Kameralnej. Tej słynnej knajpy przy Foksal. To było w połowie lat 60. Byłem wtedy początkującym fotografem i miał przy sobie ruski aparat Zorka. Siedziałem ze znajomymi i popijałem wódeczkę. Nocą do kameralnej schodzili się wszyscy. Wyjąłem aparat. I to w zasadzie tyle. Kiedy wychodziłem usłyszał za sobą polecenie: proszę iść prosto. Poczułem, że mam coś przyłożone do nerki. Kiedy odwróciłem głowę to zobaczyłem, że to pistolet. Za mną stał facet, którego nie znałem. Zaprowadził mnie w ten sposób do budki telefonicznej przy kinie Skarpa. Zamknął mnie w tej budce. Na długo? Na moment. Szybko pojawiła się nieoznakowana niebieska milicyjna Warszawa. Zabrali mnie na komisariat na Wilczą. Milicjanci powiedzieli, że mam pokazać im aparat. Kiedy go dostali zaczęli przy nim kombinować chcąc wyjąć film. Powiedział, że sam wyjmę i otworzyłem tylną klapkę. W ten sposób film się prześwietlił. Zrobiłeś...