Moje spotkanie z Ryszardem Gontarzem




Byłeś kiedyś w izbie wytrzeźwień?  
Tak. To zaczęło się Kameralnej. Tej słynnej knajpy przy Foksal. To
było w połowie lat 60. Byłem wtedy początkującym fotografem i miał przy sobie ruski aparat Zorka. Siedziałem ze znajomymi i popijałem wódeczkę. Nocą do kameralnej schodzili się wszyscy. Wyjąłem aparat. I to w zasadzie tyle. Kiedy wychodziłem usłyszał za sobą polecenie: proszę iść prosto. Poczułem, że mam coś przyłożone do nerki. Kiedy odwróciłem głowę to zobaczyłem, że to pistolet. Za mną stał facet, którego nie znałem. Zaprowadził mnie w ten sposób do
 budki telefonicznej przy kinie Skarpa. Zamknął mnie w tej budce.  
Na długo?
Na moment. Szybko pojawiła się nieoznakowana niebieska milicyjna Warszawa. Zabrali mnie na komisariat na Wilczą. Milicjanci powiedzieli, że mam pokazać im aparat. Kiedy go dostali zaczęli przy nim kombinować chcąc wyjąć film. Powiedział, że sam wyjmę i otworzyłem tylną klapkę. W ten sposób film się prześwietlił.
Zrobiłeś to specjalnie?
Nie do końca. Może trochę. Bałem się. Nie wiedziałem co jest grane. Milicjanci uznali, że moje działanie jest podejrzane. Nie zamknęli mnie jednak w areszcie, a wysłali do izby wytrzeźwień na Kolską. Tam lekarz kazał mi dwa razy przejść po linii na podłodze, a potem dotknąć lewym wskazującym palcem do nosa. Potem prawym. Zrobiłem to bez problemu i powiedziałem, że to jakaś paranoja, bo jestem trzeźwy. Lekarz na to: O! Stawia się, na łóżko w pasy i podwójny atarax.
 
Co to jest atarax?
Środek uspokajający. Mocny. Byłem oszołomiony. Przywiązali mnie do łóżka i tak spędziłem noc. Rano znów zawieźli mnie na Wilczą. Tam już czekał prokurator. Facet pokazał mi wywołane prześwietlone zdjęcia. Całe czarne. I powiedział, że to faktycznie wygląda podejrzanie. Rozmawialiśmy chyba cztery godziny. Pytał o wszystko. Na końcu powiedział, że to jakaś paranoja i polecił, żeby mnie zwolnić.
Wyjaśnił o co chodziło?
Nie. 
To było w Wielką Sobotę. Wróciłem do domu i powiedziałem żonie, że musimy czym prędzej wyrzucić świecie dymne i petardy.
S
kąd je miałeś?
Przyniósł je z planu filmowego, bo był wtedy rekwizytorem w telewizji. Leżały na szafie. Wzięliśmy to i poszliśmy nad Wisłę. Na plażę po praskiej stronie. Wrzuciliśmy wszystko do wody.  
Dowiedziałeś się dlaczego zostałeś zatrzymany?   
Trzy dni potem spotkałem w Kameralnej kolegę fotografa. Zawodowca z działającej po sąsiedzku Centralnej Agencji Fotograficznej. Gość był poinformowany i powiedział, że jest afera. Że jestem zamieszany w przygotowywanie zamachu na wysokiego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa Ryszarda Gontarza.
Kto to był?
Aparatczyk komunistyczny, który był też dziennikarzem. 
To on wyprowadził cię z Kameralnej?
Tak. Ten kolega fotograf powiedział, że do końca życia w moich papierach będzie notka o tej sprawie. Ale to nigdy potem już do mnie nie wróciło. Nie zaglądałem też do mojej teczki i nie wiem jak to zostało opisane.     
Czyli wszystko skończyło się dobrze?
Powiedzmy. Bo jak mi robili ten zastrzyk z ataraxu, to trafili w nerw i przez pół roku nie czułem jednego pośladka.    

 
Ryszard Gontarz zmarły w 2007 roku dziennikarz i scenarzysta, funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa PRL. Od 1948 roku członek PPR i potem PZPR. Pracownik UB. Wydalony karnie ze służby rozpoczął pracę jako dziennikarz "Sztandaru Młodych". Do SB wrócił w 1962 roku. Jako publicysta był szczególnie aktywny w okresie wydarzeń Marca 1968 roku. Dał się wtedy poznać jako zaciekły antysemita.  

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Film "Krok". Historia z planu.