Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2024

Surferzy nieba. Lot z Sebastianem Kawą

Obraz
     Szybowiec nagle wznosi się pionowo w górę. Widać tylko niebo. Po kilku długich sekundach prawie zatrzymujemy się w miejscu. Wtedy dziób szybowca gwałtownie opada i zaczynamy pędzić pionowo w dół. Teraz widać tylko szybko zbliżający się las. Żołądek leci mi w drugą stronę. Prosto do gardła. Za moment się wyrzygam. To kwestia sekund. Ale gdzie? Do kabiny? A może po prostu na siebie? Na bluzę i spodnie ściśnięte pasami? A przecież nic nie zapowiadało tak traumatycznych przeżyć…    Autor: Alex Kłoś Foto: Albert Zawada, Sebastian Kawa  Wrzesień 2010, Międzybrodzie Żywieckie Jeżeli chcesz się nauczyć latać szybowce, to musisz przejść szkolenie w aeroklubie. Najpierw półroczny kurs teoretyczny, potem dziesięć godzin latania. Ja siadam za sterami od razu, za to także od razu z najlepszym szybownikiem na świecie. Sebastianem Kawą. Górska Szkoła Szybowcowa Międzybrodzie Żywieckie to wieś w Beskidzie Małym. Miejsce bajecznie malownicze, otoczone góra...

Czołganie, pełzanie

Obraz
  To było typowe uliczne spotkanie. Znaleźliśmy się w tym samym miejscu i czasie. Zaczęliśmy rozmawiać i mniej więcej po godzinie zapytałem:  - Był pan w wojsku? - Byłem. - Dwa lata? - Dwa miesiące. - Co tak krótko? - Wyrzucili mnie. - Za co? - Ja po prostu nienawidzę jak ktoś mi rozkazuje.        - Co się stało? - W Bieszczadach w jednostce byłem. Przy zaporze w Myczkowcach. - A co to za zapora? - Jest ta duża na Sanie i Solince i mniejsza niedaleko dość druga mniejsza na Sanie. Byliśmy zakwaterowani w drewnianych barak, po budowniczych zapory. W mojej jednostce byli prawie sami Ukraińcy.      - A pan z Warszawy. - Urodzony na Ochocie, od siedemdziesiątego ósmego na Jelonkach. - No i co się stało? - Strzelnice mieliśmy za wsią. A ta wieś była okolona strumieniem. Nie było mostu, ludzie chodzili po kamieniach. A my na strzelnicę dookoła wsi, jakieś pięć kilometrów. No i któregoś dnia poszliśmy z kompanią na ...

Spaleni chłopcy

Obraz
W historii polskiej kinematografii nie brak mrocznych kart. Tragicznych zdarzeń, wypadków i trupów. O jednym z takich zdarzeń opowiada operator filmowy Piotr Rejmer.    Poligon w Raduczu. Jaki jest Twój związek z tym miejscem? Mój ojciec często jeździł tam na ćwiczenia. Był po szkole oficerów wojsk chemicznych w Krakowie. Pod koniec lat sześćdziesiątych przy okazji jednego z takich wypadów poznał na wiejskiej zabawie moją mamę. Była córką dyrektora wiejskiej szkoły podstawowej w Trzciannie, wiosce w tamtej okolicy, czyli pod Skierniewicami. Dziadek w czasie wojny był Akowcem ze wsi Adamów obok Trzciany. Dziś ta szkoła jest imienia Armii Krajowej, bo dziś już  można. My mieszkaliśmy w Warszawie, a kiedy byłem dzieckiem to, co roku latem spędzałem u dziadków dwa miesiące wakacji. W tamtych czasach ojciec był kapitanem zabezpieczenia chemicznego Nadwiślańskich Jednostek Wojsk Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Gdy przyjeżdżał na ćwiczenia, to zabierał mnie na poli...