Psychodedlic na ochronie



Ta sytuacja wydarzyła się gdy pracowałem na ochronie w ekskluzywnym bloku przy ulicy Sobieskiego. Tuż obok jest Instytut Psychiatrii i Neurologii. Moi zadaniem było siedzenie w budce obok bramy. Przez dwadzieścia cztery godziny. Gdy pod bramą pojawiał się samochód to miałem niezwłocznie otworzyć bramę pilotem i koniecznie wyjść z budki, a następnie zanotować numer rejestracyjny wjeżdżającego samochodu. Gdy auto wyjeżdżało nie musiałem oczywiście niczego notować, mieszkańcy otwierali sobie często sami bramę pilotem. I tak przez okrągłą dobę. Pracowałem tak przez jakiś miesiąc. Zostałem wyrzucony z pracy dlatego, że w pewnej chwili przestałem wychodzić. Była zima. W środku obskurnej budki był grzejnik. Zdejmowałem kurtkę i siedziałem w cieple. Kiedy podjeżdżało auto zakładałem z powrotem kurtkę i wychodziłem do bramy. I tak w kółko na okrągło. Po latach gdy trafiłem do następnej budy, przy następnym szlabanie zrozumiałem, że to był błąd. Bo trzeba podgrzewać budę minimalnie i siedzieć w kutrce i czapce. Do wszystkiego jednak trzeba dojść. Wtedy o tym nie wiedzialem i to ciagłe zakładanie kurtki i wylatywanie na mróz tak mnie dojechało, że w końcu to olałem. Stałem w budce i patrzyłem przez okno kto wjeżdża. Wywalili mnie. W trakcie tego miesiąca spotkałem różnych ludzi. Jedną z takich osób, był starszy pan czekający przed blokiem na Uber. Był gościem państwa, którzy mieszkali na pierwszym piętrze. To para starszych amerykanów. On był kiedyś dyrektorem finansowym fabryki telewizorów kolorowych w Piasecznie. Któreś z nich miało polskie korzenie i dlatego w latach 90. zdecydowali się na przyjazd do Warszawy.
W momencie, w którym odgrywałem rolę wartownika on był nauczycielem angielskiego. To byli dość zamożni ludzi. Tego wieczoru było u niech przyjęcie. Chodziłem po placu przed blokiem. Starszy pan zagaił do mnie po polsku, a potem przeszliśmy na angielski.
  - Przepraszam, która godzina?
- Dwudziesta druga trzydzieści.
- Mhm... Czekam na uber. Ma mi przywieźć telefon.
- Zgubił pan?
- Na cmentarzu.
- Na którym?
- Na Powązkach. To cud, że się znalazł.
- I że do pana wraca.
- Jakaś pani znalazła. Zadzwoniła pod ostatni numer, z którym rozmawiałem, czyli do mojej koleżanki, a koleżanka podała numer kolegi, u którego byłem. Chciałem dać tej pani nagrodę, ale ona nie chciała o tym nawet słyszeć.
- I wysłał pan po swój telefon uber?
- To ona wysłała do mnie uber z telefonem.
- A kto płaci za kurs?
- Ona. Postanowiła zrobić dobry uczynek.
- U...! Wszystkich świętych to dobry dzień na dobry uczynek.
- To stary telefon, ale jest dla mnie bardzo cenny, bo mam w nim wszystkie kontakty.
- Rozumiem.
- Nie jestem z Warszawy. Mieszkam w Bydgoszczy.
- Chyba nie jest pan z Polski. Co to za akcent?
- I am born American. Przyjechałem do Polski.
- Gdzie się pan urodził? Nowy Jork, L.A., Chicago?
- Detroit.
- Był pan na koncercie MC 5?
- Tak. Pod koniec szkoły średniej. Oni byli z McKinney, tak jak ja.
- McKinney?
- To Miejsce w Detroit. MC 5, to znaczy McKinney 5.
- A był pan na Stooges?
- Byłem.
- Gdzie?
- W klubie młodzieżowym. 
- Jak oni grali?
- Wtedy mówiło się na to - psychodelic.
- Te kapele były prekursorami metalu i punka. Do
- Do metalu i punka to było jeszcze daleko. Jestem zaskoczony, że zna pan MC 5.
- Kiedy byłem w szkole średniej, to kupiłem od kolegi ich płytę "Kick Out The Jams". O...! Jest pana uber.
  Ta sytuacja była dla mnie istotna. Jestem fanem Stooges. Kapeli Iggy Popa, która była pierwszym zespołem punk rockowym w historii. Byli zespołem na wskroś oryginalnym.
Grali psychodelicznego rocka. Gitarzysta wymyślał niesamowite riffy. Był prekursorem grania brudnych i surowo brzmiących riffów. Do tego dochodził kosmicznie charyzmatyczny Iggy i transowa hipnotyczna sekcja rytmiczna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun