W 2007 r. magazyn
"Rolling Stone" uznał, że od "Maybellene" zaczęła się rock'n'rollowa
gitara.
Zabawne, że riff z "Maybellene"
nie przypomina kompletnie rock'n'rolla, a kojarzy się z country.
Tak więc historia rockowej gitary zaczęła się od riffu country.
Noc pod Moskwą. Od lewej stoją: Paweł Żuk, Arnaud „Francuz” Andal, Magda Dragan, Marcin „Młody” Szyszko, Katarzyna „Kasianka” Jaśkiewicz, Karolina Markiewicz i Iza. W masce Gryzia, a na glebie Krzysiek Rybka. Ekipie telewizji BBC pub Moskwa skojarzył się z londyńską portową tawerną. Mój znajomy dziennikarz po przeczytaniu tego tekstu zapytał, czy naprawdę można było prowadzić klub na trzydziestu metrach kwadratowych. Owszem! I to jak! Przez jakiś czas w tym niewielkim pomieszczeniu miksowała się postpunkowa załoga z klientelą mającą niewiele wspólnego z rock’n’rollowym stylem życia. Historia pubu Moskwa jest opowieścią o szalonym początku lat 90. O tym co było wtedy najpiękniejsze i najniebezpieczniejsze. Autor: Alex Kłoś Ta historia ma początek pod koniec lat 80, kiedy spotkało się trzech chłopaków: Borsuk, Zając i Długi. Robert Urbaniak, czyli Borsuk, nie pamięta kiedy dokładnie poznał Piotra Głucha, czyli Zająca. – Na pewno jeszcze przed studniówką w liceum optycznym na Si
Autor: Alex Kłoś Uwielbiam ten numer. Ten orientalny riff gitary, jazzującą grę basu, zawodowo osadzone bębny, doskonale brzmiący wokal. No i ten tekst. Ponurą historię o narkomance. O dziewczynie, która mogła osiągnąć wszystko, ale raczej wyszło inaczej... Bo ćpała heroinę. Co się kryje za mroczną opowieścią tej piosenki? Żeby się o tym przekonać pojechałem do Nowej Huty. Wprost na ławkę na blokowisku osiedla Albertyńskie. Jest zima, dużo śniegu i minus cztery stopnie. Dlatego siedzę na torbie Agaty Dudek. Poznaliśmy się przez Facebooka. Agata siedzi obok. Na lodowatej desce. Mówi, że tak jest ok. Wierzę, bo zna temat. Regularnie jara tu szlugi. Ta deska to przystanek na trasie ze sklepu do hostelu, w którym od jakiegoś czasu mieszkają z partnerem. Agata mówi, że jest od 37 lat w imprezie. Widać. Skręca papierosa, a ja odpalam z telefonu „Narkomankę”. Od dziecka była piękna Zgrabna i inteligentna Dobrze grała malowała Dobrze się zapowiadała Miała twarz miała ciało Niczego
Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy Chełmskiej. Polski Hollywood. To rzecz jasna żart. Ale coś w tym jest, bo choć skala kompletnie inna, ale magia kina wyczuwalna mocno na każdym kroku. Z tym, że magia nieodparcie przywołująca na myśl jeśli już nie czasy PRL, to na pewno lata niewiele późniejsze. Tak jakby zegar zatrzymał się tu wtedy, gdy żeby wejść do środka trzeba było się wpisać do leżącej na stole księgi. Na straży stał umundurowany ochroniarz, który tego pilnowali. Obok szlabanu była budka, w której siedział kolejny strażnik. Nielegalne przejście obok szlabanu nie wchodziło w grę. Udało mi się może dwa razy. Trzeba było wejść do budynku przy bramie i wpisać się do księgi. Miała tabelkę i w kolejnym okienku wpisywało się imię i nazwisko, datę i godzinę wejścia oraz oczywiście to do kogo się wchodzi. Kilka metrów dalej były kolejne drzwi i za nimi otwierała się wytwórnia. Ten budynek był przedsionkiem do przygody. Przez jakiś czas działała w nim wypożyczalnia kas
Komentarze
Prześlij komentarz