Opowieść starego ochroniarza




- Fajnie -


- Żona zaszła w ciążę. Byłem kierowcą w PKS-ie.
- No i?
- Poszedłem pracować do piekarni.
- Był pan piekarzem?
- Tak. Popołudniami i w nocy do 6 rano.
- Długo?
- 6 lat.
- Oj, to chyba pan się znudził?
- Nie. Fajnie było wsadzić półtorakilogramowy kawał ciasta do pieca. A potem się wyjmowało chleb. Robiliśmy bułki, rogale. Można było zarobić.
- Fajnie.
- No i całkiem przypadkiem z ciekawości poszedłem z kolegą, który miał zastępstwo na zmianie. Do więzienia.
- Kolega klawisz?
- No tak. I zostałem. Miałem 31 lat.
- Dojrzała decyzja. Lepsze perspektywy, co?
- Oczywiście. Państwowa posada.
- Emerytura.
- Tak. Przeszedłem po piętnastu latach służby.
- Ile pan zarabiał?
- Zacząłem w 88, a potem po wymianie pieniądza dostawałem tysiąc.
- Łoj. Mało.
- Ale potem było coraz lepiej. Emerytury mam 3200. Mogłem pracować dalej i za każdy rok miałbym 2, 6 %. Ale nie chciałem już, bo nerwowa robota. Cieli się, samookaleczali. Trzeba było takiego gościa obezwładnić i rozebrać do naga, żeby zobaczyć czy nic już nie ma. A potem przenieść do celi z miękkimi ścianami, taką wykładziną, żeby o nią nie mógł rozbić sobie głowy.
- Zmiany po 12 godzin?
- Tak. Ich 500, a nas piętnastu. Ale to nie było takie złe, bo oni siedzieli przecież zamknięci. Zamsze mówiłem, że to lepsze niż praca w policji, bo tam nigdy nie wiesz do kogo wychodzisz. A ja przeszedłem wszystkie szczeble i na końcu byłem szefem zmiany.
- A co na emeryturze?
- Pracowałem na stacji benzynowej. Nalewałem paliwo. Czasami podchodził facet i mówił: cześć, pamiętasz mnie? Pilnowałeś mnie. Ale wie pa, tyle ludzi... Nigdy żaden nie miał do mnie pretensji.
- Fajnie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Film "Krok". Historia z planu.