Marian

    Foto: Maciej Kłoś 


- Marian -


- W latach 90. jeździłem do Dębek z ekipą z Hugo Kołłątaja. Z chłopakami z matfizu. Lepiej się z nimi kumałem niż z tymi z klas humanistycznej. Miałem cure’ową fryzurę, czarne bojówki i czarny T-shirt. Przez cały czas piliśmy. Byłem w Dębkach trzy razy i za każdym razem byłem pijany od rana do wieczora. Raz przez miesiąc. A potem jak wróciłem do Warszawy, to leżałem przez tydzień na łóżku i patrzyłem się w sufit.
- Ostro.
- Młodość. Jeden z tych chłopaków z tego matfizu zrobił przenośną wieżę. Generator prądu, dwie kolumny i magnetofon. Czasami woziliśmy wieżę w aucie, a głośniki stały na dachu. Wieża grała na maxa.
- Co?
- Najczęściej „Ramaye” Africa Simona i „Mały biały domek” Fogga. Śpiewaliśmy razem z tą wieżą.
- No i co?
- Kiedyś podszedł do nas Marian Opania i powiedział: Panowie, bardzo przepraszam, czy moglibyście to trochę przyciszyć?
- No co ty? My kiedyś z kolegami czekaliśmy na autobus obok przystanku. Tuż obok były namioty. Piliśmy piwo i było wesoło. Z jednego z namiotów wyszedł Marian Opania i poprosił, żebyśmy się zachowywali ciszej.
- No i co?
- Odpowiedziałem: Hej, widziałem cię niedawno w telewizji.
- Prawdopodobne byliśmy w tym samym czasie w Dębkach.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun