Rozmowa z songwriterką Barbarą Wrońską




Foto: Zosia Zija

- Słyszę w głowie akordy - 

Rozmowa z songwriterką Barbarą Wrońską.


W niedzielę w Domu Zabawy i Kultury wystąpi Barbara Wrońska z zespołem. Barbara Wrońska to songwriterka od dawna aktywna na scenie muzycznej. Śpiewała i pisała piosenki w alternatywnych Pustkach i elektroniczno-pop-rockowym zespole Ballady i Romanse, który założyła z siostrą Zuzanną.  W tym roku ukazał się wyczekiwany debiutancki album solowy artystki zatytułowany „Dom z ognia”. Płyta została odebrana bardzo dobrze przez krytyków i publiczność. Piosenki z albumu będzie można usłyszeć na koncercie w Domu Zabawy i Kultury.      


Alex Kłoś
Co przygotowałaś na koncert w DZiK-u?
Barbara Wrońska: Materiał z mojej solowej płyty plus trzy  premierowe piosenki i może cover ale to jeszcze nie wiadomo.
Jazzowy, rockowy?
Coś zupełnie z innej beczki.
Jakie brzmienie zaproponujesz? 
Koncert będzie miał zupełnie inny wymiar niż płyta. Na niej jest bardzo dużo akustycznych brzmień, jest pianino, są głosy i chórki i momentami jest bardzo intymnie. Tym razem chcę się zmierzyć z bardziej zespołową energią. Wystąpię z Marcinem Ułanowskim, Patrykiem Stawińskimi i Tomkiem Kasiukiewiczem, czyli zestaw: bębny, bas i klawisze. Zostaną, oczywiście, oddane brzmienia płytowe, ale będą wzmocnione przez naszą energię sceniczną.
Kiedyś jako wokalistka Pustek byłaś związana z muzyką gitarową.
I kiedyś pewnie bym chętnie do tego wróciła, ale już w inny sposób. Tak naprawdę, to najchętniej nauczyłabym się sama grać na gitarze. Nie mam jednak na to czasu.
Na co go poświęcasz?
Mam dwójkę dzieci, syn ma sześć lat, a córka siedem miesięcy.
Czyli muzyka zeszła na trochę dalszy plan?
Na razie to sprawy równorzędne. Staram się cały czas być na biegu, gram dużo koncertów, promuję album. Koncertowałam w ciąży, do rozwiązania byłam aktywna, a pierwszy koncert po zagrałam, gdy moja córka skończyła dwa i pół miesiąca.
W „Nieustraszonych” śpiewasz, o tym żeby nie bać się nadziei.
A także o tym, żeby nie bać się dojrzałości emocjonalnej i uczuciowej. Nie namawiam oczywiście nikogo do robienia dzieci, ale mnie osobiście macierzyństwo ogromnie wzbogaciło, tyle samo było chwil pięknych, co  przerażających. I o tym także jest ta piosenka, o cieniach i blaskach tej sytuacji.  Oba te dwa skrajne uczucia, które noszę w sobie są piękne.
Jak radzisz sobie z byciem dojrzałem, odpowiedzialnym człowiekiem?
Intuicyjnie. Podążam za swoim sercem. Nie zawsze za głosem rozumu, choć teraz już zdecydowanie częściej. Tak naprawdę największym ograniczeniem dla mnie jest czas. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest on bardzo ważny, jest go ultra mało i że muszę dokonywać tylko dobrych wyborów. Miejsca na eksperymenty jest mało. Kiedyś brałam na siebie bardzo dużo, wszystko co leci, nie licząc się z konsekwencjami jakie to będzie miało dla mnie i dla mojej rodziny. Miałam to gdzieś. Podążałam tylko za potrzebą grania, śpiewania i realizowania się. A teraz po prostu zastanawiam się solidnie nad tym, co mam wybrać. Kto zapłaci cenę za mojej wybory. Mam świadomość, że za moje granie koncertów największą cenę płaci rodzina, która płacze w momencie gdy wyjeżdżam.
Artystycznie jesteś teraz skupiona tylko na swojej twórczości?
Tak, mam teraz taki okres. Pogodziłam się ze wszystkimi swoimi demonami.
Brakiem pewności siebie, albo tym, czy Twój głos jest wyjątkowy?    
Tak. Lękiem i strachem przed pokazywaniem się, przed daniem sobie przyzwolenia na bycie sobą, na realizowanie się. Zdecydowałam się na totalnie autorską wypowiedź i płytę zrobiłam samodzielnie. Przyznaję, że podoba mi się ten moment. Odkrywam i poznaję siebie jako samodzielną, pełnowymiarową artystkę. I nie przejmuję się już tak mocno ocenom.
Jesteś wykształcona muzycznie?
Tak, jestem skrzypaczką. Komponuje przy pianinie.
Codziennie?
Gdybym tego nie robiła, to nie nagrałabym płyty. Przez siedemnaście lat codziennie tworzyłam piosenki. Zaczęłam gdy miałam dwadzieścia dwa lata. Część piosenek znalazła się w Pustkach, część w Balladach i Romansach. 250 piosenek nie weszło do żadnej playlisty. Ich zrobienie było pracą jaką zainwestowałam w warsztat songwriterski. Czasami wracam do tych rzeczy. Mają sporo uroku. Widać w nich 22-latkę, która śpiewa o tym, że chce grać i się bawić.
Jak rodzą się Twoje piosenki?
Bardzo różnie. Najczęściej muzykę tworzę w momencie, gdy nie tworzę muzyki. Wszystko dzieje się w głowie, pomiędzy odebraniem dziecka z przedszkola, a wstawieniem prania. Czasami, gdy mózg jest zajęty czymś innym pojawiają się dźwięki. Melodia, akord, ciekawa harmonia. Coś od czego można sie odbić.
Słyszysz w głowie akordy i harmonie?
Nie wiem skąd to mam, ale słyszę w głowie cały aranż i jestem w stanie sobie go w głowie przebudować, na przykład wymieć akord, który mi nie pasuje na inny. Słyszę wszystkie instrumenty. Wiem, że to dość szczególna sytuacja. Kiedy pracowałam z kolegami z zespołu, to prosili mnie o to, żebym im zagrała dźwięki, o których im mówiłam, bo ich nie słyszeli.
A jak pracujesz nad tekstami?
Z teksami jest bardzo różnie. Bardzo dużo czasu zeszło mi na zaakceptowaniu  siebie jako autorki tekstów. Zawsze byłam bardzo krytyczna wobec tego co pisałam, uważałam siebie za grafomankę. Jeżeli już coś pisałam w Pustkach, albo w Balladach, to było to dla mnie wielkie przeżycie. W końcu sobie odpuściłam i stwierdziłam, że wiem o czym chciałabym opowiedzieć, i że to nie musi być jakaś super poezja. Kiedy mam temat, to ubieram go w słowa, które śpiewam. Nie lubię używać metafory, lubię potoczny język. Wolę komunikować wprost. Czasami było tak, że teksty pojawiły się w czasie rzeczywistym, kiedy coś przeżywałam i słowa przychodziły same.
A czym jest dla Ciebie koncert?
To moment, w którym odkrywam w sobie jakieś nowe rzeczy. I przeżywam to, co opowiadam w tekstach.  
Ile zagrałaś koncertów w tym roku?
Nie mam pojęcia. Dużo. Zabierałam w trasy córkę, miałam ze sobą opiekę i stawałam po prostu na głowie, żeby te koncerty zagrać. Nie spałam praktycznie przez cztery miesiące i czasami dokonywałam rzeczy niemożliwych. Ludzie widzieli mnie na scenie i nie mieli pojęcia, że nie spałam całą noc i mam poranione albo przepełnione cycki. Zabranie dziecka to bardzo trudne przeżycie. Mózg jest tylko jeden i na scenie nie da się myśleć o dziecku, które przez dwie godziny płakało tak, że straciło głos. Trzeba wskoczyć w eleganckie ciuchy, wyglądać jak diva i wykonać dobrze piosenkę  i próbować  wyłączyć tryb czuwania, chociaż na chwilę.
Co Ci się teraz podoba w muzyce, czego słuchasz?
Mam teraz taki trochę martwy punkt. Nagrywając płytę byłam totalnie przepełniona dźwiękami. Przez cały czas miałam proces twórczy. Non stop, w metrze, a autobusie, przez cały czas w pracy. Po prostu więzienie. Po tym jak popełniłam płytę, to wyszłam trochę na wolność i nie mam kompletnie ochoty na słuchanie czegokolwiek. Oczywiście śledzę nowości, przesłuchałam płyty Kasi Nosowskiej i Dawida Podsiadło. I jeśli chodzi o nowości to tyle. Wróciłam za to do staroci, ostatnio słuchałam Air i Fugees. Dałam sobie urlop od słuchania. Czekam aż głód znowu przyjdzie.

 Niedziela, 18 listopada, godz. 20, Dom Zabawy i Kultury (DZiK), ul. Belwederska 44 A, bilety - 30 zł.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun