Koli. Szemrany. 20 lat później


Kiedy 20 lat temu robiłem, z którymś z chłopaków z Koli telefoniczny wywiad, to na prawdę nie miałem wrażenia, że rozmawiam z przyszłością polskiego rocka alternatywnego. Miałem raczej pewność, że rozmawiam z kimś kto zaraz zniknie. Byłem nastawiony bardzo życzliwie, ujęło mnie, że kilku małolatów z Płocka nagrało materiał z dźwiękami i motywami z folkloru warszawskiego. Album nazywał się "Szemrany".

Spotkaliśmy się po raz pierwszy przypadkiem w Słabym Studio. Jakiś rok wcześniej. Rozmawialiśmy w pokoju, w którym chyba kimali. Były jakieś ich osobiste rzeczy i liczne pudełka po pizzy. Nie wyglądali na hip hopowców. Zrobiłem w tamtym czasie pierwszy w prasie mainstreamowej wywiad z Molestą. Do miesięcznika "MAX". Molesta to były T-shirty, dżinsowe szorty i adidasy. Twardy uliczny styl. A Koli zabawne inteligenciaki w jakiś zwykłych dość ciuchach. Skorzy do rozmowy. No i właśnie wtedy pojawiła się nagle Orkiestra z Chmielnej. Zatrzymałem się od razu na tym wątku. Powiedzieli, że się inspirują, że słuchają. Zaciekawiło mnie, że nie są zajarani Grzesiukiem a Orkiestrą z Chmielnej. Wytłumaczyłem to sobie tak, że gdyby byli z Warszawy to ich ikoną musiałby być Grzesiuk. Ale ponieważ byli z Płocka to weszli w naszą legendę boczną ścieżką. To dla mnie było bardzo istotne, ważne, bo mocno szukałem styku pomiędzy hip hopem i folklorem warszawskim. Pytałem Staśka Wielanka o to jak mu się podoba rap, a raperów o folklor. Była sympatia, ale też wielki dystans pokoleniowy. Koli - zespół z Płocka! - ten dystans pokonał niepostrzeżenie jednym krokiem i setkami buchów.

Przepadli w hip hopie. Proste. Nie byli prawilni i charakterni ulicznym sposobem. Natomiast hip hopowcy z hauzerami mieli pierwsze grube spotkanie w klubie Regeneracja. Na dolnym poziomie odbył się jam. Na bandżoli grał Sylwek Kozera z Kapeli Czerniakowskiej, był skrzypek i jeszcze jeden bandżolista. Do tego mikrofony i dużo młodzieńców w dresach i czapkach z daszkiem. To co zrobiło Koli nie miało raczej dla nich żadnego znaczenia. Mnie się ta płyta dość spodobała. Większość kawałków była dość dziecinna, ale "Tingel Tangel" było super. To jest numer, który zaczyna się od dźwięków ulicy.  A potem jest rap, w którym pojawiają się motywy z "Hanki" i melodia ze "Stachu".

Ten kawałek słychać pod napisami końcowymi w "Grzesiuk, chłopak z ferajny". Wymyśliłem, że będzie w to miejsce idealnie pasował. Jakoś zdobyłem znowu numer do kogoś z dawnego Koli. Zadzwoniłem i zapytałem: czy można? Jasne - usłyszałem. I w ten sposób Koli przebił się na zawsze do historii. Film miał wielką oglądalność i wszyscy widzowie usłyszeli w finale "Tingel Tangel". Leci na tle panoramy Warszawy. Prawdziwa zemsta po latach. Dziś są sławni i wielcy. Z Koli powstało jeszcze w trakcie sesji nagraniowej "Lao Che". 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun