Gangsterski Coaching


 



- Jak zostałeś fotoreporterem?
- Przez rozmowę z gangsterem.
- No co ty?
- To był mafiozo. Groźny przestępca poszukiwany przez Interpol.
- Gdzie się spotkaliście?
- W szpitalu.
- Leżeliście na jednej sali?
- Nie. Zrobiłem mu zdjęcie.
- Dlaczego?
- Miałem 22 lata i byłem na trzecim roku filozofii. Przedtem skończyłem technikum fotograficzne. W trakcie tej szkoły odbywałem praktyki w szpitalu na Banacha. Robiłem zdjęcia dla Akademii Medycznej. Kiedy byłem już na studiach, to postanowiłem zarobić jakąś kasę i zgłosiłem się tam do pracy. Miałem swoje studio. Mały pokój z lampą i aparatem. Używałem Canona AE-1 i ring flashu.
- Co to jest? 
- Lampa błyskowa nakręcana na obiektyw.
- Co fotografowałeś?
- Robiłem dwa rodzaje zdjęć. Podczas operacji robiłem na makro zbliżenia operowanych miejsc. Tak się nauczyłem anatomii, że gdy chirurg mówił proszę zrobić zespolenie przewodu pokarmowego z żołądkiem, to już dobrze wiedziałem co to jest. Wchodziłem salę w białym fartuchu i tak jak oni przedtem
się dokładnie myłem. Dużo zobaczyłem. Na przykład to jak wygląda wycięta krtań palacza.
- Jak?
- Była czarna i miała takie bąble jakie się robią po oparzeniach. Przestałem palić, jak to zobaczyłem. Wątroba chorego na marskość jest czarna, żółtwa. Wygląda bardzo źle. Zobaczyłem to, co sobie robimy robiąc te wszystkie rzeczy. Fotografowałem też psy, owczarki, na których były robione eksperymenty. Serie okropnych operacji. Tego akurat nienawidziłem robić.
- A drugi rodzaj zdjęć?
- To były zdjęcia chorych robione przed operacją i po operacji. Przywożono do mnie ludzi, którzy się rozbierali do naga. Zapamiętałem chłopaka chorego na raka żołądka. Był w moim wieku i studiował prawo. Miał na brzuchu kilka blizn po operacjach. Na ręku miał zegarek, na którego cyferblacie była Myszka Miki.
- Rozmawialiście?
- Oczywiście. Był pogodzony z tym co zgotowało mu życie. Bardzo pogodny. Niedługo potem umarł.
- A ten gangster?
- Przyszedłem kiedyś do pracy i na miejscu czekało kilku policjantów i facet zakuty w kajdanki. Miał raka mózgu i niedługo operację.
- Jak wyglądał?
- Był po czterdziestce, tak jak ja teraz. Szatyn, na głowie włosy jak u pudla. Niewysoki. Niesamowicie nabity.
Miał wielkie i miękkie dłonie. Jak mi podał rękę, to miałem wrażenie, że dotykam poduszki.  Czuło się siłę.
- Było widać, że jest chory?
- W ogóle.
- Rozebrał się do naga.
- Nie. Zrobiłem mu tylko portret. Kiedy zostaliśmy sami to zapytał o to, co chcę robić w życiu? Byłem zaskoczony. Pytał na serio.
- Co odpowiedziałeś?
- Że chcę robić dalej to, co teraz robię, czyli być fotografem w szpitalu. Powiedział, że absolutnie nie mogę pracować od ósmej do szesnastej. Bo życie prędko mija i za dwadzieścia lat będę mógł powiedzieć, że byłem z rodziną na wakacjach w Czechosłowacji. A trzeba zwiedzać świat.
- On zwiedzał?
- Przez cztery lata pracował na platformie wiertniczej w Australii. Potem gdzieś się ukrywał.
- Za co był poszukiwany?
- Nie wiem.
- Przeżył tego raka?
- Też nie wiem. Rozmawialiśmy przez piętnaście minut. Czułem jakby mnie coachował. Po tygodniu rzuciłem tę pracę i za jakiś czas poszedłem do roboty w Straży Granicznej. Tam też robiłem zdjęcia. A potem była już „Gazeta Wyborcza” i przejechałem jako fotoreporter kawał świata.    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun