Sytuacja na Chyloni



  
Parking przed stacją kolejową Gdynia Chylonia. Godzina 15. Gorączkowo poszukujemy z moją córką, Polą, ubikacji. Może na stacji? Nie ma. W salonie fryzjerskim? „Bardzo panią prosimy, córce bardzo chce się siusiu...”. Nie można. W barze mlecznym? Nie ma. Kasjerka mówi, że przy parkingu jest toi toika. No cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Idziemy do toi toiki. Do wychodka wchodzi właśnie jakaś korpulętna kobieta. Obawiam się, że jak Pola wejdzie po niej to padnie. Ale to za chwilę, bo jest kolejka. Tylko jeden facet, ale w tak gardłowej sytuacji, to i tak problem.
   - Co za historia... Nie mogliśmy nigdzie znaleźć kibla - zagajam.
   - Tu nigdzie nie ma. Ale jest jeszcze jeden toi toi przy tej dużej ulicy, z której się wjeżdża na stację. Jakieś dwieście metrów stąd - tłumaczy.
   Gość jest sympatyczny, na nosie ma kanciaste okulary z przydymonymi szkłami. Lekko łysieje – około trzydziestki. Z toi toiki wytacza się kobieta. Szybko się uwinęła – dobrze to rokuje.
   - Bardzo pana przepraszam, córce się strasznie chce siku... Przepuścił by ją pan? – proszę.
   - Proszę bardzo.
   To na prawdę miło z jego strony. Pola wchodzi, a my w dobrej atmosferze konwersujemy dalej.
   - Kiedyś na stacjach były ubikacje – mówi on.
   - Ale zlikwidowali, bo musieli by zatrudniać na umowę zlecenie babcie klozetowe – wymądrzam się ja.
   - Tak.
  Do głowy przychodzi mi myśl, że w tej toi toice załatwiają się wszyscy z tych barów i ludzie pracujący w punktach usługowych. Wygląda to na niemożliwy absurd. Ale kto wie?
   - Pan z Chyloni? – pytam.
   - Od czterech miesięcy mieszkanie tu wynajmuje. Bardzo spokojna okolica.
   Pola wychodzi. Jeden problem z głowy. Został jeszcze drugi – ja. Jeszcze o tym nie wspomniałem, ale mnie też totalnie chce się lać.
  - Czy byłby pan tak miły?... – pytam.
  - Oczywiście.
  To doprawdy bardzo uprzejme z jego strony. Zamykam za sobą szybko toi toikę. Uff... Szybko, jak najszybciej wychodzę. Facet nie zdradza objawów paniki - wracamy zatem do rozmowy.
   - A państwo przejazdem? – pyta.
   - Tak. Jesteśmy z Warszawy.
  - Z Warszawy... No to tam, to jest cywilizacja.
   - Tak. Jest gdzie się wysikać. Ale życie jest droższe.
   - Ale zarabia się lepiej.
   Fajnie się gada, ale na jego twarzy pojawia się nowy wyraz. Twardnieje. Widać, że to koniec rozmowy. Zdecydowanym krokiem rusza do kibla.    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun