Enduro, czyli prawdziwy rower górski
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje

Słowo "enduro"
pochodzi od "endurance",
czyli "wytrzymałość". Na początku
określano tak rajdy,
które mają sprawdzić wytrzymałość
motocykli. Idea
rajdu składającego się z odcinków
specjalnych połączonych
odcinkami dojazdowymi
została przeniesiona na
grunt kolarstwa...
Autor: Alex Kłoś, (LOGO, 2020)
Foto: Albert Zawada
Bielsko-Biała to stolica polskiego Enduro MTB. Wysokiej klasy rower można wypożyczyć na cały dzień za 140 zł. Czeka tu 35 km tras o różnym stopniu trudności. Jednak na początku - krótka lekcja downhillowej techniki zjazdu.
Autor: Alex Kłoś, (LOGO, 2020)
Foto: Albert Zawada
Bielsko-Biała to stolica polskiego Enduro MTB. Wysokiej klasy rower można wypożyczyć na cały dzień za 140 zł. Czeka tu 35 km tras o różnym stopniu trudności. Jednak na początku - krótka lekcja downhillowej techniki zjazdu.
– Chodzi o to, że rower ma jak najczęściej
utrzymywać kontakt z podłożem, a ciało przesuwać się na tej samej
wysokości – tłumaczy „Borek”.
– Co poza tym jest ważne w technice zjazdu? – pytam.
– Prawidłowe wchodzenie w zakręty i skoki.
Skoki sobie odpuszczam. Jutro mam pierwszą
lekcję. Ale o co chodzi z zakrętami? Jestem doświadczonym rowerzystą,
przejechałem jeden z najtrudniejszych pustynnych maratonów MTB – Tytana
Pustyni w Maroku.
– Przygotuj się na to, że to kompletnie inna bajka niż cross-country. Kierunek skrętu ciała ma wyznaczyć pępek.
– Pępek?
– Jestem z wykształcenia fizykiem i
rozrysowałbym to na wektorach, ale nie mam kartki i długopisu. Jak już
złapie się flow, to jazda daje niesamowity fun. To jest dziecięca radość
– odpowiada „Borek” i zjada pierożka. Potem opowiada, jak bardzo cieszy
się z tego, że po dziesięciu latach poświęconych na rozkręcanie biznesu
wrócił do sportu. Bo Enduro MTB to nie tylko mnóstwo potu, ale też
potężny strzał adrenaliny i dużo endorfin. Pytam o kontuzje. Kiedyś coś
było. Co? Uszkodzona ręka i złamany obojczyk. Teraz jeździ ostrożniej.
Bike Corner
Błonia Bielska-Białej to serce polskiego
enduro. To nie przesada, bo jest tu najwięcej tras. Bielskie spoty
polecił mi zakopiańczyk Mariusz Bryja, mistrz Polski enduro z 2016 r.
Rozmawialiśmy przez telefon i pytałem, gdzie najlepiej wyruszyć. – Do
Bielska – odpowiedział. Parkujemy więc na ul. Modrej. To skraj miasta,
za którym zaczynają się lesiste zbocza gór. Jest tu ośrodek
wypoczynkowy, w weekend w sezonie bywa tłoczno. W słoneczny wrześniowy
dzień widać tylko kilkadziesiąt osób, które przyciągnęły okoliczne
singletracki – jednokierunkowe wąskie zjadowe trasy enduro. Na początku
zachodzimy do Bike Corner. To miejscówka pod wiatą przypominająca letni
nadmorski bar. Na pieńku stoi biało-czerwona tablica: „Enduro
wypożyczalnia”. Obok na turystycznym fotelu kolorowe buteleczki i spraye
ze smarami, jest też kubełek ze szczotką i różowa gąbka. Oraz dumny
napis: „Bike SPA”. Pod daszkiem na ścianach wiszą opony, kaski,
ochraniacze, rękawice, buty.

– Napijesz się meksykańskiej kawy? – pyta Kuba Wesołowski, właściciel Bike Corner. Jest po czterdziestce i czuć, że dobrze zna temat.
– Enduro to prawdziwy rower górski – zagaja.
– To znaczy, że moje cross-country nim nie jest? – pytam popijając przepyszną kawę.
– Na enduro masz pełną kontrolę i frajdę z szybkiej jazdy w górach.
– Na cross-country z przednim i tylnym zawieszeniem też można pocisnąć.
– Ale nie tak! W MTB cross-country skok
tylnego amortyzatora jest od 100 do 120 mm. W rowerze downhillowym, na
którym można tylko zjeżdżać, tylny dumper ma 200-milimetrową sprężynę. W
enduro skok dumpera to około 150, 170 mm. Tu się skacze i lata, a nie
tylko jedzie tak jak na cross-country – wyjaśnia Kuba.
Rowery enduro pojawiły się mniej więcej 10 lat
temu jako połączenie roweru do cross-country i downhillu. Istotą rzeczy
jest to, że na enduro można bez ryzyka awarii nie tylko skakać i pruć
po kamieniach, korzeniach i muldach w dół, ale także podjechać pod górę.
– A można jeździć enduro po mieście? – pytam. – Od pewnego czasu widuję w Warszawie coraz więcej nastolatków na takim sprzęcie.
– Pewnie, że można, ale po co? Szkoda opon – wzrusza ramionami Kuba.
Ponad połowa rowerów w Bike Corner ma
elektryczne silniki. Na dużych 29-calowych kołach i z masywnymi (od
akumulatorów i silników) ramach budzą respekt.
– Żeby dobrze jeździć w górach, trzeba trenować minimum trzy razy w tygodniu – mówi Kuba.
Poziom ridera budują technika jazdy i
wydolność tlenowa, czyli kondycja. Przy elektryku ten element nie
odgrywa tak ważnej roli. Doładowanie mocy jest zresztą uzależnione od
indywidualnych potrzeb. Dzięki silnikom góry stoją otworem nie tylko
przed zawodowcami, ale także przed rowerowymi turystami. Na elektrycznym
wspomaganiu można w jeden dzień przejechać solidny kawał gór. Mówimy tu
o dystansie nawet do 100 km. Rowery elektryczne pojawiły się na
Zachodzie 10 lat temu. Boom zaczął się mniej więcej rok temu.
– W Alpach 90% enduro to już elektryki. A na nich ludzie także w zaawansowanym już wieku – mówi Kuba Wesołowski.
– Dziś będę jeździł enduro pierwszy raz. Masz dla mnie jakąś radę? – pytam.
– Tu trzeba jeździć ze zdrowym rozsądkiem. I
nie ma żartów: jeżeli przesadzisz i popełnisz błąd, to słono zapłacisz.
Gleba nie wybacza.
– Czyli bez ryzyka?
– Ryzyko oznacza wysoki poziom adrenaliny, a to wciąga najbardziej – ostrzega Kuba.
Centrum testowe
Docieramy do punktu docelowego tej wyprawy –
siedziby Enduro Trails. Wygląda jak ski serwis z wypożyczalnią nart,
brak tylko śniegu. To centrum testowe firmy Giant. Na stojaku przed
drewnianym domkiem wiszą elektryczne rowery. Mają niebieskie ramy i
czarne przednie amortyzatory. Na górnej rurze ramy naklejkę z napisem
„centrum testowe” i numerem roweru. Jednak nie przyjechałem tu jeździć
elektrykiem, ale zaliczyć podstawowy etap szkolenia.

Enduro Trails to także szkoła jazdy. Moim
coachem będzie Paweł Zyzański, współwłaściciel firmy, z wykształcenia
elektryk. Wręcza mi plastikowe ochraniacze na kolana, piszczele,
przedramiona i łokcie, do tego kask do cross-country. Moim rowerem
będzie Giant Trance 2, jedna z najlepszych na świecie maszyn enduro. W
warszawskim salonie trzeba za taki sprzęt zapłacić ponad 13 tys. Zł.
Paweł trzyma rower za kierownicę, a ja mam wsiąść, stanąć na pedałach i
wychylić się do przodu. Tak wykonuje się pomiar uchylania przedniego
amortyzatora. Amortyzatory mają konstrukcję olejowo-powietrzną. Ich
zakres pracy
dopasowuje się indywidualnie do każdego – pompując amortyzator pompką.
Oba mają tłumić drgania z taką samą siłą. U mnie ich skok jest ustawiony
na 140 mm.
W rowerze Pawła w tylnym dumperze jest
sprężyna kupiona dokładnie pod jego wagę. Tyle na początek. W
wypożyczalni jest kilka osób. Jedną z nich jest Michał ze Słowacji.
– Przyjechałem się tu pobawić. Na enduro będę
jechał pierwszy raz w życiu. U siebie jeżdżę tylko po szosie – mówi.
Kiedy pytam o to, czego się spodziewa, wybucha histerycznym śmiechem.
Kolorowe talerzyki
Rowery enduro – tak jak większość przyzwoitych
rowerów z przednim i tylnym zawieszeniem – mają możliwość zablokowania
amortyzatorów. W dobrych rowerach amortyzatory blokuje się manetką na
kierownicy. Dzięki takiemu usztywnieniu w czasie pedałowania rower się
nie ugina – mniejsze są straty szybkości i energii. Kolejną ciekawostką
jest system regulacji wysokości siodełka. Obsługuje go inny przycisk na
kierownicy. Wciskam i siodełko pod lekkim naciskiem nieznacznie się
opuszcza. Z tej pozycji po kolejnym naciśnięciu przycisku samo wędruje
do góry.
Ruszamy szutrową drogą do lasu. Trance 2 waży
13,7 kg. Obręcze kół mają średnicę 27,5 cala. Skok tylnego amortyzatora
wynosi 14 mm, przedniego – 150. W tylnej kasecie jest 10 przełożeń,
najmniejsza zębatka ma 11 ząbków, a największa 43. Przy korbie z przodu
jest tylko jedna tarcza z 30 ząbkami. Kiedyś rowery zjazdowe miały z
przodu dwie zębatki.
– Wszystko idzie w stronę uproszczenia i odchudzenia napędu – wyjaśnia Paweł.
Jadąc pod górę, nie dostrzegam większej
różnicy w porównaniu z jazdą na średniej klasy MTB cross country. Wjazd
nie jest męczący. Zatrzymujemy się na równym żwirowym placu wielkości
połowy piłkarskiego boiska. Jest tu wiata dla turystów. Plac kończy się
drogą prowadzącą dalej pod górę. Paweł układa na ziemi kolorowe
plastikowe talerzyki, tak że tworzą krótką alejkę. Zaczynamy lekcję.
Na początek pozycja zjazdowa. Jest inna od
tej, jaką przyjmowałem, jeżdżąc na cross-country. Rower do enduro ma
szeroką kierownicę. Trance 2 – 780 mm. Siodełko idzie na dół, przy
zjeździe zawsze stoi się na pedałach. Trzeba zgiąć szeroko rozstawione
łokcie.
– Dzięki temu mamy dodatkowe pół metra
amortyzacji. Przy jeździe na wprost pedały są w poziomie, a pięty
skierowane w dół. Cały ciężar przenosimy na nogi, dzięki temu jedziemy
dużo efektywniej i mamy odciążone ręce. Patrzysz cały czas przed siebie!
Masz być idealnie centralnie na rowerze. Przednie i tylne koło ma być
dobrze dociążone i ma mieć styk z podłożem – tłumaczy Paweł.
Na łagodnie schodzącej drodze to nic trudnego,
więc przechodzimy do nauki hamowania. Wykonuje się je, naciskając
jednocześnie na dwa hamulce. Trzeba wyprostować łokcie, przesunąć biodra
za siodełko i jeszcze mocniej skierować pięty w dół.
– Dobrze, wystarczy – mówi Paweł i układa z
talerzyków zakręt. Teraz zaczynają się schody. – Przy skrętach uchyla
się kierownicę tylko nieznacznie, a pochyla rower – mówi Paweł. Prosta z
pozoru sprawa okazuje się skomplikowaną układanką, dzięki której rower
będzie miał mniejszą ochotę do wpadania w poślizg. Jak to wygląda przy
skręcie w lewo? Prawy łokieć jest zgięty, lewa ręka wyprostowana, biodra
mocno przesunięte w prawo, kolano prawej wyprostowanej nogi dotyka
ramy, a kolano lewej i zgiętej skierowane jest tam, gdzie ma jechać
rower. A pępek, o którym mówił „Borek”? Pępek faktycznie pokazuje
kierunek skrętu.
Po kilku zjazdach Paweł jest zadowolony. –
Jeżeli dobrze nauczysz się skręcać, to przyda ci się to w różnych
warunkach – tłumaczy. Po błyskawicznym kursie pora przetestować efekty w
praktyce.
Zielona Stefanka
Enduro Trails działa od sześciu lat. Zaczęli
od organizowania zawodów o tej samej nazwie, a od dwóch lat
przygotowywane przez nich imprezy są lokalnymi eliminacjami Enduro World
Series. Kolejnym krokiem była budowa systemu tras w rejonie Koziej Góry
i Szyndzielni. Projekt stworzył Jakub Jonkisz, wspólnik Pawła. Na
realizację inwestycji udało się zdobyć środki z funduszu
partycypacyjnego.

Do dziś powstało blisko 35 km ścieżek, które zostały przez Bielsko-Białą wciągnięte na listę „produktów turystycznych”. Są wąskie, kręte i pofalowane, oznaczone kolorem informującym o stopniu trudności. Są trasy zielone, niebieskie, czerwone i czarne.
– Pojedziemy na Stefankę. To zielona, dla wszystkich. Mogą po niej jeździć dzieci i starsi.
– Mam jeździć po trasie dla dzieci? – pytam.
– Spróbuj zjechać bez hamowania.
Stefanka ma 865 m długości, jej średnie
nachylenie wynosi zaledwie 4,9%, a spadek 42 m. Start wyznaczony jest
bramką z drewnianych belek. Są tablice informacyjne. Ruszamy. Ścieżka
łagodnie opada i faluje, ma fajne wąskie i ciasne zakręty. Dzieje się.
– Pięty do dołu, łokcie szeroko – słyszę co
chwila od jadącego kilka metrów za mną Pawła. Po kilku minutach jesteśmy
na dole i bez zwłoki zaczynamy energiczny powrót na górę. Kolejny zjazd
jest nieco szybszy, ale na jazdę bez hamulców się nie decyduję. Ścieżką
zjeżdżają dwaj goście, obaj mają kaski ze szczękami i zasuwają naprawdę
szybko. Stefanka jest trasą dla dzieci, ale rosną przy niej takie same
drzewa jak wszędzie. Upadek albo, co gorsza, zderzenie z pniem jest
przerażającą perspektywą.
– Przy szybkiej jeździe w dół trzeba być
przygotowanym na to, że na którymś zakręcie wyleci się z trasy. Albo z
roweru. Każdy centymetr ciała musi być gotowy na taką zmianę akcji –
instruuje Paweł. Pytam o przerażające nagrania z kamer gopro, na których
są szaleńcze zjazdy.
– Ze strachem można się oswoić. Jeżdżąc
regularnie po groźnych trasach, adaptujesze się i taki poziom ryzyka
staje się normą. Strach ustępuje miejsca myśleniu o technice – wyjaśnia
Paweł.
– Gdzie jest granica ryzyka?
– Jeżeli widząc jakąś przeszkodę, jesteś w
stanie zwizualizować sobie, jak ją przejedziesz, to jedziesz. Jeżeli
nie, odpuszczasz. Może jutro będzie lepiej – tłumaczy Paweł.
– I będzie jeszcze większa adrenalina.

W takim stroju wyrusza się na enduro na podbój gór. Instruktor Paweł Zyzański nie musi już niczego podbijać.
– To sport ekstremalny dostępny dla każdego. To nie jest downhill, który mogą uprawiać tylko najbardziej zdeterminowani riderzy. Na enduro można zjechać spokojnie, hamując. Dostosować prędkość do trasy i umiejętności – mówi Paweł. Aż trudno uwierzyć, że w wyczynowym enduro jest mniej kontuzji niż w cross-country. Ale to prawda. Pokazują to porównania statystyk z zawodów Enduro World Series i z zawodów cross-country. Zawodnicy enduro mają ochraniacze i kaski ze szczęką, a na zawodach cross country trasy są coraz trudniejsze. Ja pokonuję jeszcze kilka razy Stefankę i moja podkoszulka robi się mokra jak po kick boxingu. Połknąłem bakcyla. Wysokiej klasy rower można wypożyczyć na cały dzień za 140 zł, a elektryka – za 200. Perspektywa solidnej wycieczki enduro jest megakusząca.
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Super wpis!
OdpowiedzUsuńRower to moje hobby od wielu lat. Ostatnio zamówiłam rower górski do jazdy w okolicy. Polecam zapoznać się z różnymi modelami
https://sklepbiker.pl/ :)
Jazda latem jest świetna. Każdemu polecam długie jak i krótkie trasy :)
Trek Marlin 7 jest wyjątkowym rowerem górskim, który wyróżnia się na tle konkurencji dzięki swoim zaawansowanym funkcjom i komponentom z wyższej półki. Model ten jest przeznaczony dla kolarzy, którzy poszukują wydajnego sprzętu zdolnego sprostać większym wyzwaniom technicznym na trasie. Trek Marlin 7 posiada lekką ramę aluminiową, amortyzowany widelec z regulacją i blokadą, co pozwala na dostosowanie ustawień do różnorodności terenu. Dzięki zastosowaniu wysokiej jakości komponentów, takich jak przerzutki Shimano i hydrauliczne hamulce tarczowe, rower zapewnia płynną zmianę biegów i skuteczne hamowanie w każdych warunkach.
OdpowiedzUsuńDla utrzymania roweru w doskonałym stanie niezbędne są odpowiednie części zamienne. Części rowerowe dostępne w ofercie sklepu obejmują szeroki wybór komponentów, od hamulców po napędy, co pozwala na modyfikację i naprawę różnych modeli rowerów.
OdpowiedzUsuń