Lord Ice
- Straszliwie biło mi serce. Bałam się, że coś mi się stanie. Po
sekundzie się wynurzyłam i przełamując ten ucisk jak z żelaza złapałam oddech - opowiada mi kobieta, którą spotkałem na koncercie Paprodziada.
Autor: Alex Kłoś
- Kilka lat temu mój kolega, gość którego znam piętnaście lat zadzwonił do
mnie i powiedział, że do miasta przyjechał Lord Ice i czy mogła bym go
przenocować.
- Kto to jest Lord Ice?
- To ktoś w rodzaju guru morsów.
Oczywiście nie wszystkich, ale wielu, bo jak tylko do mnie przyjechał to
zaczęli dzwonić do niego ludzie, którzy dowiedzieli się, że jest w mieście.
Pytali czy można z nim będzie morsować?
- Za kasę?
- Nie.
- Czemu zgodziłaś się
go przenocować?
- Ten mój znajomy powiedział mi, że Lord Ice jest w trudnej
sytuacji, śpi w samochodzie. Poczułam, że chcę mu pomóc.
-
Jaki był?
- Wielki i zarośnięty. Broda, długie włosy, jak yeti. Na szyi miał
wielki kryształ, zamocowany na jakiś drutach i na łańcuszku. Był bardzo cichy,
mało gadaliśmy. Powiedziałam, że może wziąć sobie jedzenie z lodówki. Wziął
trochę i głównie siedział w pokoju obok. Ja w jednym, a on w drugim. O ciekawe
mój kot, jak on tylko tam poszedł, to od razu wlazł pod jego łóżko i już tam
siedział przez cały wieczór.
- To był jakiś szczególny kryształ?
- Górski. W
pewnej chwili dał mi go i powiedział, żeby go go założyła.
- No i jak ci z nim
było?
- Super. Ten kryształ mnie totalnie uspokoił.
- Poczułaś to?
- Tak. On
naprawdę podziałał. I pomyślałam, że mam idealną okazję na to, żeby spróbować,
że taka szansa drugi raz się może nie trafić.
- Myślałaś wcześniej o tym, żeby
spróbować? - Tak jak wiele osób. Teraz sporo ludzi morsuje.
- Lubisz zimną
wodę.
- Nie. Ale to coś innego.
- Co?
- Ja to zrobiłam w konkretnej intencji.
-
To znaczy?
- On mi napisał to na kartce. Miałam całą kartkę zapisaną. Miałam to
zrobić, żeby przede wszystkim oczyścić się ze złej energii.
- No i jak to
zrobiliście?
- Pojechaliśmy nad Jeziorko Czerniakowskie z Lord Icem i moim
narzeczonym.
- O której?
- O dwudziestej pierwszej. Nie chcieliśmy żeby ktoś
się na nas patrzył.
- Jaki to był dzień?
- Pierwszy lutego. Był mróz i leżał
śnieg. Rozwali siekierami lód, niedaleko brzegu. Przerębel miał jakieś metra
trzydzieści, na metr trzydzieści.
- Bałaś się?
- Na maksa. Ale rozebrałam się
do kostiumu kąpielowego. Beza żadnej czapki, rękawic i neopranowych butów.
Weszliśmy w trójkę. Stałam po pas, woda miała jakieś dwa stopnie. Przez cały
czas mówiłam tekst, który mi napisał.
- Zimno było?
- Totalnie. Po jakiś
dwudziestu sekundach poczułam, że odcięło mi stopy.
- Co to znaczy?
-
Przestałem je czuć.
- No i co?
- Postaliśmy jeszcze kilkanaście sekund. Za
jedną rękę trzymałam narzeczonego, a za drugą Ice Lorda. A potem się
zanurzyliśmy.
- Całkiem?
- Tak. Poczułam, że zimno ściska moje ciało jak w
imadle. Straszliwie biło mi serce. Bałam się, że coś mi się stanie. Po
sekundzie się wynurzyłam i przełamując ten ucisk jak z żelaza złapałam oddech.
Poczułam się tak jakby urodziła się na nowo.
- Serio?
- Tak. Tak jakby Jeziorko
Czerniakowski to były wody płodowe, a ja złapałabym pierwszy oddech na tym
świecie. Miałam tak tylko raz.
- A morsowałaś potem?
- Jasne. Polubiłam to.
-
No dobra, a co było po wyjściu?
- Wyciągnęli mnie z wody za ręce.
- Mogłaś
chodzić?
- Tak. Lord Ice powiedział, że mam od razu przejść na ręcznik, który
ułożyłam sobie przed wejściem do wody obok przerębla. Lord Ice powiedział, że
mam się od razu, jak najszybciej wytrzeć i ubrać.
- Miałaś mokrą głowę. Nie
było ci zimno?
- Było mi gorąco. Organizm włączył totalną grzałkę. Serce mi
nadal waliło mocno. Ubrałam się i podali mi termos z gorącą herbatą. Miałam jak
najszybciej wypić coś ciepłego. Nie przeziębiłam się i wszystko było ok.
Komentarze
Prześlij komentarz