Żegnaj Bazarku Sadyba



 



Bazarek Sadyba znika. Mieszkałem kilkaset metrów dalej, w stronę Jeziorka Czerniakowskiego. Przez ponad dwadzieścia lat. Można powiedzieć, że młodość mi tu zleciała, bo wyniosłem się po czterdziestce na Górny Mokotów.

Autor: Alex Kłoś 
Kiedyś w tym miejscu było gospodarstwo otoczone drewnianym płotem. Zostały po nim owocowe zdziczałe drzewa. A potem powstał w tym miejscu bazar. Robiłem na nim setki razy zakupy. Przychodziłem z babcią, która zawsze odwiedzała tych samych kupców. Pisałem o bazarku nawet artykuły do GW, bo kupcy mniej więcej od 2000 roku walczyli o to, by zostać w tym miejscu. Miejscu, które można było nazwać sercem tej części Sadyby.

Przeplatały się tu różne wątki i żywioły. Od Staśka Wielanka, który też mieszkał nieopodal bazarku pewnego razu dowiedziałem się, że w lichym bazarkowym barze rezydował Korek. Herszt mafii Mokotowskiej. Potężny gangster urodził się i wychował po drugiej stronie Powsińskiej. W jednej ze spokojnych i cichych uliczek. Bo Sadyba jest cicha i spokojna.

Byłem o tym przekonany do dnia, w którym w szpitalu spotkałem młodego faceta, który gdy okazało się, że jesteśmy obaj z tego samego rewiru, powiedział, że na Sadybie zginęło ponad dziesięciu chłopaków. Przez narkotyki i porachunki. Znikali ludzie z blokowiska obok jeziorka i przedwojennych kamieniczek. Jego brat znaleziono martwego na plaży nad jeziorkiem. Wyglądało to tak jakby wykonał złoty strzał.

Kiedyś dawno temu, gdy byłem dzieciakiem Jeziorko Czerniakowskie kojarzyło mi się koszmarnie z historią o dziewczynie, która zabiła swoją matkę, a jej głowę wrzuciła do Jeziorka z mostu. Pisali o tym w prasie. Warszawa była przerażona.

Potem pod koniec lat 80. sprowadziliśmy się z rodzicami na Godebskiego i zacząłem przeżywać w tym zakątku miasta swoją warszawską młodość. Okazało się, że jest absolutnie spokojnie, a uliczki rozświetlane nocą mdłym światłem latarni gazowych są wręcz apatyczne. Nie miałem pojęcia, że tuż obok rozgrywają się ludzkie dramaty i działa mafia. Nie miałem pojęcia o tym, że w kontenerze na warzywa znaleziono głowę starszego pana. Był elegancki i pokazywał się z rakietą tenisową. Handlował wódką i ponoć za to spotkał go taki los.  

Ja żyłem w innym świecie. Trzy uliczki dalej, przy Jodłowej, mieszkał Paweł Nowakowski, gość który prowadził dom otwarty i zjeżdżali się regularnie ludzie z rockowej załogi. To były czasy grungowych klimatów i mówię wam, że jazda była taka jak w Seattle.

Chodziłem na bazarek i latem na plaże nad jeziorkiem. Skakałem z mostu, balangowałem, zakochiwałem się i odkochiwałem. Czas płynął. Kupcy pięknie rozkręcili swoje biznesy. Świat gnał do przodu popychany optymizmem i energią lat 90.

Wydawało się, że tak będzie zawsze. A potem zaczęły się kłopoty i komplikacje. Pieniądze zaczęły się rozpychać. Pamiętam koncert Staśka na bazarku i to jak śpiewał "U cioci na imieninach". On zawsze trzymał się blisko z kupcami. Pamiętam jak zaproszony przez kupców na festyn Marek Borowski wypił kieliszek wódki i zagryzł korniszonem. Pogadaliśmy nawet trochę. Do dziś mam bluzę, którą kupiła mi na bazarku moja babcia. I pamiętam jak kupiłem na chodniku przed bazarową bramą książkę o pszczółce Mai. Dla mojej córki, która miała wtedy roczek. Pomyślałem, że kiedyś ją będę jej czytał. Dziś ma 15 lat i siedzi na smartfonie. Świat się zmienił.

Bazarek Sadyba znika. Będzie tu pewnie apartamentowiec, w którym zamieszkają ludzie, którym po jakimś czasie będzie się zdawać, że dobrze znają to miejsce. Zawsze jest tak samo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun