Pięćdziesiąte urodziny Bohdana Smolenia



Patrzyłem na niego podejrzewając, że to nie prawdziwe urodziny, a po prostu impreza w pracy. Jak było? Nie wiem. W pewnej chwili wyszedł na pusty balkon...

Autor: Alex Kłoś 
Ulica Serocka. Środek starego Grochowa. Przedwojenne kamienice są zdecydowanie mniej wypasione od tych na Mokotowie. Siatka ulic prowadzi przez różne epoki i style. Obok nowych apartamentowców widać ślady oddalającej się coraz szybciej przeszłości.

Ileż to razy stałem na tym balkonie na pierwszym piętrze. Mieszkała tam dobra koleżanka Agata. Miała dwa pokoje z kuchnią. Była gościnną osobą i w mniejszym pomieszkiwali dość często ludzie z załogi. Kiedyś latem znalazł tu spokojny azyl Tomek Paczoski. Jedna z barwniejszych postaci naszego środowiska. Wysoki i doskonale zbudowany występował jako model, było go widać na plakatach reklamowych piwa EB. Przyjechałem pewnego razu w odwiedziny. Było gorąco. Tomek leżał w pokoju i słuchał reggae, a my z Agatą gadaliśmy w dużym pokoju z otwartym szeroko balkonem. Pod nim stał mój srebrny polonez. Z reguły parkowałem w tym samym miejscu.

W tamtych czasach kolegowaliśmy się intensywnie z chłopakami z Apteki, którzy byli na Serockiej częstymi gośćmi. Przez jakiś czas z mniejszego pokoju korzystał perkusista. A Kodym zrobił sobie przepierkę i pożyczył od Gospodyni koszulę, dżinsy i półbuty. Tak nad wyraz jak na siebie elegancko ubrany wypuścił się na miasto. Wrócił po dwóch tygodniach. Oczywiście w tej samej garderobie. Miejsce to było sceną wielu sytuacji, a oto jedna z nich...

Historia zaczyna się w firmie płytowej Pomaton. Działającej wtedy w parterowym dużym pawilonie, kojarzącym się z biurem budowy stojącego za nim osiedla Stegny. Jest brzydki, szary i jakby z dykty. Stoi wzdłuż Alei Sikorskiego, prawie vis a vis toru na Stegnach. Wpadałem tam dość często, bo pracowali tam moi bliscy znajomi: Agnieszka i Grzegorz.Pewnego dnia Agnieszka zadzwoniła:- Wpadaj na 50 urodziny Bohdana Smolenia! Oczywiście ruszyłem z kopyta. Mieszkałem niedaleko, nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Bohdan Smoleń? Koniecznie!

Był tort, trochę osób i solenizant, którego płyty wydawał Pomaton. Siwy i spokojny pan. Firmowa impreza pod hasłem "Pięćdziesiątka mojej wątroby" skończyła się szybko i padło hasło przeniesienia party na Serocką. Pojechaliśmy w kilka aut. Pan Bohdan ze mną.

Ciąg dalszy było kameralny i cichy. Drugą gwiazdą był Tomasz Tłuczkiewicz. Dziennikarz i tłumacz, legendarna postać ze świata jazzu i rocka. Poznaliśmy się z Tomkiem jakiś czas wcześniej, gdy zrobiłem z nim do "Wyborczej" wywiad. Przetłumaczył na polski kultową autobiografię Milesa Davisa "Ja, Miles". Gadaliśmy o książce i Milesie.

A teraz wróćmy do pana Bohdana. Patrzyłem na niego podejrzewając, że to nie prawdziwe urodziny, a po prostu impreza w pracy. Jak było? Nie wiem. W pewnej chwili wyszedł na pusty balkon. Jarał szluga oparty o balustradę. Stanąłem obok. Na Serockiej panował spokojny letni wieczór. Po drugiej stronie były dwie przedwojenne wille i stare drzewo.
- Pływałem w młodości na statkach - odezwał się lekko zachrypniętym głosem.
- Jako artysta?
- Występowałem w zespole. Tańczyłem, śpiewałem... Była z nami taka czarna dziewczyna.
- Ładna?
- Ładna. Byliśmy w jednej scenie. Koledzy wyrzucali mnie w górę, a ja lądowałem przed nią. I raz postanowiłem, że wyląduje na kolanach.
- Udało się?
- Tak. No i czuję te kolana do dzisiaj - pokiwał głową.
Dość szybko odjechał taksówką.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun