Opowieść czekanów




Pojawia się znikąd na pustym parkingu. Karze mi stanąć równo z liniami płyt chodnika. Potem mam stanąć na jednej nodze i wyciągnąć w górę na maksa rękę. O popatrz, sięgam prawie tak samo wysoko, a o ile jestem niższy, cieszy się z dumą.

Autor: Alex Kłoś 
Jest łysy. Ma jakieś metr siedemdziesiąt. Pięćdziesiąt lat. Na głowie ślad po obtarciu. Mocne dłonie i krzywy błysk w oku: patrz się w lewe, bo prawe jest ślepe, mówi. Szorty i T-Shit. Dziwnie obfita skóra na brzuchu, tak jakby jeszcze niedawno ważył o trzydzieści kilo więcej. Pokazuje mi to wszystko miętoląc bladą skórę brzucha tłustą od kremu dłonią. Trzyma w drugiej zielony krążek mentolowego mazidła, które wsmarowuje w brudne stopy, nogi, twarz i dłonie. Gdy pytam o skład podaje mi opakowanie: masz czytaj. W rękach trzyma dwa czekany. Bardzo solidne. Góry i dół z tytanu, środek z kevlaru. Podobno. Jeden nazywa się Mariola, a drugi Krystyna. Mariola ma około sześciuset funkcji, a Krystyna tylko dwie. Jest zaledwie czekano młotkiem. A Mariola? Zahacza ją ząbkiem o obejmę rynny i podpiera dołem o tynk. Robi się z tego wygodne trzymadło. Ale nie tylko, bo Mariola ma oczko przez, które można przewlec linę i przypiąć ją do uprzęży. A potem przymocować się do składanego posłania, o wadzę stu gram, on ma je na ścianie na piersi. To posłanie jest mega wygodne i można na nim spokojnie spać. Trzysta metrów nad ziemią. Na Marioli zahaczonej (a nie wbitej!) na dziurze w skale. Jeszcze przed chwilą stałem sam na parkingu, a teraz opowiada mi to wszystko. Tak jakbym zaprosił go na opowieść o czekanach. A uprząż? Właśnie, co z uprzężą? Mam ją zawsze na sobie. Wytrzymuje trzy tony. O, zobacz... Pokazuje mi pomarańczowa cieniutką linkę, żyłkę nawet, która służy mu za pasek w szortach. Jest wspinaczem, wraca ze ścianki wspinaczkowej. Karze mi stanąć równo z liniami płyt chodnika. Potem mam stanąć na jednej nodze i wyciągnąć w górę na maksa rękę. O popatrz, sięgam prawie tak samo wysoko, a o ile jestem niższy, cieszy się z dumą. A znasz Jacka Kudłatego? To ja pytam. To jedyny sławny wspinacz jakiego poznałem. Byłem u Jacka, dwa razy na sylwestrze, mówię. Jacek Kudłaty nie żyje, odpowiada. Co?!... Jestem przerażony. Jacek miał dwa lata temu wypadek w Kalifornii. Jak to? Jak? Nie odpowiada od razu. Za to pyta czy Jacek opowiedział mi historię o imprezie w Łodzi. Nie. Nie opowiedział. A więc zaczyna opowiadać. Czasem szeptem, czasem mrużąc oczy. To było dawno temu. Było grubo. W końcu ktoś wyjął narty skiturowe. Wtedy to jeszcze była nowość. To on założył buty i przypiął narty. Stanął na szczycie schodów w bloku. To było latem. Po schodach wchodziła staruszka. Przejechał tuż obok. No prawie, bo jednak ją trochę zahaczył. Także przyjechało pogotowie. Wieczorem zadzwonili do szpitala i zapytali co z nią. Usłyszeli, że wszystko OK, ale tej pani już u nas nie ma. Jest w psychiatryku. Bo powiedziała, że na nią wpadł narciarz na schodach. A Jacek? Co się stało z Jackiem, pytam. A potem odchodzę, bo nie gada, tylko nadal bajerzy. Biegnie za mną. Poczekaj, to ci powiem. A więc było tak. Jacka wynajęła jakaś laska z Warszawy. Chodziło o wspólne wejście na El Capitan. Co to? Góra pionowa w Ameryce. Rzucił jej cenę zaporową. Po to, żeby się odczepiła. Ale ona przysłała mu skan przelewu. A więc się z nią spotkał dopiero tam. To była taka typowa matka polka. Z dużym cycem. Kazał jej się przebiec, zadyszała się. No ciężka. Zakochał się w w niej od razu. I wziął ją na najłatwiejszą trasę. Taką na którą wszedł tylko Andrzej Kurtyka. No i spadł z ośmiuset metrów. Tak się rozwalił, że musieli zrobić badania genetyczne. A ona? Przeżyła. Po nią przylecieli. To córka jakiegoś developera. On ma budynek. Ja się wszystkiego dowiem, bo mam telefon do zarządcy tego budynku. O zobacz... Wyciąga komórkę i gdzieś dzwoni. Nikt nie odbiera. A potem go gubię. Mam dość. Kupuję mu sok i znikam za rogiem. Dla świętego spokoju dzwonię jeszcze do firmy, którą założył Jacek. Numer znalazłem po chwili w sieci. To wszystko brednie! Jacek żyje, mówi kobieta w słuchawce. Mam przed oczami Mariolę i Krystynę. Były mega prawdziwe.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun