Falarek: dlaczego przestali grać

 


Byli jednym z ciekawszych debiutów lat 90. Nagrali jednak tylko jedną płytę. Choć zdawało się, że Falarek ma przed sobą obiecującą przyszłość, to nieoczekiwanie wszystko się skończyło. Dlaczego?   

Autor: Alex Kłoś
Tarchomin. Jedno z małych bocznych strzeżonych osiedli, z dala od głównej drogi. Mam tu robotę i wpadam regularnie. Za każdym razem myśląc, że wreszcie trafiłem w miejsce, w którym nie znam nikogo i faktycznie, przez dwa miesiące nie spotykam nikogo znajomego. Wreszcie mój czas w tym miejscu dobiega końca. Gdy myślę, że za kilka godzin rozstanę się z tą historią na zawsze nagle zza pleców pada pytanie:

- Alex? To ty?

Odwracam się. Widzę Arka „Siwego” Antanowicza. Muzyka, basistę Falarka. Legendarnej kapeli z lat 90. Witamy się z Siwym serdecznie. Znamy się przecież od tak dawna! Jeszcze ze szkoły średniej. Siwy miał wtedy kumpla Roberta „Cacka” Cackowskiego. W latach 80. chodzili do szkoły na Zajączka i pojawili się czasem u nas, czyli w L.O. numer 1 na Limanowskiego. Obaj byli z Targówka i są wspominani do dziś na Żoliborzu jako chłopaki, którzy nie bali się niczego. Zaliczyliśmy wspólnie szereg imprez i koncertów. 




Cacek niestety skończył tragicznie. W tragicznym wypadku samochodowym doznał poważnego uszkodzenia mózgu i kolejne kilkanaście lat spędził na łóżku szpitalnym w śpiączce. Umarł we Francji w 2002 roku. 

                                          

 
Na tym zdjęciu widać po lewej Oskara, czyli kolejnego załoganta z Targówka oraz po prawej Cacka.

Siwy ma talent muzyczny i w latach 90. poczuł powołanie artystyczne. Zaczął grać na basie. Trzeba dodać, że praktycznie od zera. Co najważniejsze przekonał do współpracy
Piotrka „Falą” Falkowskim. Super doświadczonego perkusistę mającego za sobą granie m.in. w Deuterze, Kulcie i Houk. Nawiasem mówiąc wywiad z Falą można przeczytać na tym blogu („Było wleczone. Opowiada Piotr „Fala” Falkowski”).

Arek i Falę nazwali założony przez siebie zespół od swoich imion i ksywek - Falarek. Na gitarze grał Jarosław „Smok” Smak, na klawiszach Piotr „Samohut” Subotkiewicz, a wokalistą został sam Robert „Afa” Brylewski. Jeden z ojców założycieli polskiego punk rocka i new wave, muzyk z wielkim dorobkiem i historią. 

Robert "Afa" Brylewski (1961-2018). Po prawej z basem Siwy, z tyłu za bębnami Fala.  

Grali transową nową falę z mocnymi riffami, klimatycznymi klawiszami i wpadającymi niekiedy mocno w ucho melodiami Brylewskiego. Szybko zdobyli pozycje na niezależnej scenie. Nagrali tylko jedną płytę. Zdobyła znakomite recenzje i wielu fanów. Gdy byli u szczytu coś trzasło. Zespół zaczął się sypać, aż w końcu się rozpadł.    

Potem kilka razy mieli wrócić, ale nic z tego nie wyszło. Została legenda, strona na Wikipedii i numery na Youtube. Największym hitem Falarka jest „Freex”. Melodyjna, przebojowa wręcz piosenka z psychodelicznym tekstem. Jest oparta na bardzo sprytnym riffie, który na zawsze zapada w pamięć. 
 



Siwy, tak jak ja, ma na tym osiedlu swoje sprawy. Bywa tu bardzo rzadko i nasze spotkanie w takim momencie, to niezwykły zbieg okoliczności. Na początku wspominamy Cacka, a potem pytam o Falarka.
- Dlaczego tak naprawdę przestaliście grać?
- Powodów w takiej sytuacji jest zawsze kilka, a można powiedzieć, że jedna sprawa zaważyła
- Co to było?
 - Naszym fanem był filmowiec Jerzy Skolimowski. On miał znajomych na Zachodzie w branży muzycznej. Puścił nas komuś i wytwórnia EMI postanowiła podpisać z nami kontrakt. Przyszły z Londynu papiery i zaczęły się negocjacje. Nas reprezentował producent Krzysztof Gęborys. Wynajęliśmy willę w Podkowie leśnej, tę w której mieszkał też Paweł „Kelner” Rozwadowski. Zaczęliśmy codzienne próby szykując się na trasę po Zachodzie. Niestety negocjacje się urwały.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Krzysztof Gęborys poinformował nas tylko, że kontraktu nie będzie. To był wielki cios. Byliśmy mocno nakręceni tą sytuacją. Jej nagłe urwanie się mocno podcięło nam skrzydła. Straciliśmy energię do grania i od tego właśnie zaczął się rozpad zespołu.
- Uwielbiam Freex. Śpiew Roberta i riff, który mógłby być mocnym momentem albumów światowych kapel. Wyobrażam sobie, że Freex 
mógłby nagrać Bauhaus albo Siouxsie and The Banshees. Kto wymyślił ten riff?
- Ja.
- Jak to było?
- To było w miesiąc po urodzeniu mojego syna. Miałem w domu gitarę akustyczną i pewnego razu siedząc obok jego łóżeczka powiedziałem: „Synku zagram ci melodię”. A potem wziąłem gitarę i zagrałem ten riff. To przyszło do mnie z kosmosu. Robert Brylewski, gdy go usłyszał powiedział: „Gram na gitarze trzydzieści lat, ale nigdy nie wymyśliłem czegoś takiego”. Tajemnicą tego riffu jest synkopa, która jest po środku.   
- Robert zaśpiewał we „Freex” jedną z najładniejszych melodii w swoim dorobku.
- Uwielbiał to grać. Po rozpadzie Falarka wykonywał to samemu, tylko z gitarą.   
- W tamtych czasach w środowisku muzycznego undergroundu spustoszenie siały twarde narkotyki. Jak to wspominasz?
- My wspólnie paliliśmy tylko jonty. Kilka razy z Falą wziąłem grzyby. Nic poza tym. Nigdy nie braliśmy razem amfetaminy ani heroiny. Ja sam raz spróbowałem hery i poczułem się tak jakbym grał koncert przez sen. Nie spodobało i się to i już nigdy więcej jej nie zapaliłem.
- Próbowałeś reaktywować Falarka?
- Kilka razy. Jakiś czas temu wpadłem do kanciapy, w której urzęduje Fala i pograliśmy trochę. To jednak nie było już to samo. Zmieniają się czasy i zmieniają się ludzie.  



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun