O piątej rano w Tczewie


Opowiada Krzysztof Koziński…

 
To się zaczęło od tego, że dałem się w Dębkach namówić na wódkę. Kolega mówił: to jeszcze jedną, to jeszcze jedną… Nie upiłem się jakoś ostro, ale jednak. Rano wracałem do Warszawy. Zjedliśmy z koleżanką śniadanie i pojechaliśmy. Jej samochodem, ja prowadziłem. No i w Pucku – bach! Stłuczka. Przyjechała policja i dmuchałem w balonik. Okazało się, że jest jakieś minimalne przekroczenie. Zabrali mi prawo jazdy na dziesięć miesięcy. To był minimalny wymiar kary. W tym drugim aucie jechał rybak z Pucka. Dogadaliśmy się tak, że nie zgłaszamy sprawy do mojego ubezpieczyciela, tylko dam mu kasę.
Miałeś kasę?
Nie. W tamtych czasach nie było kart i musiałem pojechać do Warszawy. Zabrałem pieniądze i wsiadłem w nocny pociąg do Pucka. Kilka tygodni wcześniej mojemu znajomemu ukradli w pociągu buty. Pomyślałem: "O cholera, żeby mi nie ukradli", zdjąłem buty i wsadziłem je do torby. 
Schowałem kasę do wewnętrznej kieszeni marynarki, położyłem się na fotelach i podłożyłem sobie torbę pod głowę. Zasnąłem. Budzę się w środku nocy i widzę, że klęczy przy mnie facet z żyletką w zębach i z moim paszportem w ręku. Nie mogłem w domu znaleźć dowodu i zabrałem paszport, bo potrzebowałem jakiegoś dokumentu, żeby to dokończyć. Wyprostowałem się, a on: „No co?, no?”. Rzucił mi paszport i wyszedł. Poderwałem się na nogi i patrzę, a tu podszewka przecięta od środka i kasy nie ma. 
Co zrobiłeś? 
Zacząłem go szukać. Otwierałem wszystkie przedziały i zaglądałem do środka. W końcu otworzyłem przedział i patrzę jest. A z nim dwaj oście. Zapaliłem światło. O on: „Wchodź, nie mam Twojej kasy”. 
Wszedłeś?
No co ty? To by się kiepsko skończyło. Wyglądali bardzo konkretnie, a jeden z nich miał do tego koszmarne bielmo na oku.
Noc, żyletka, bielmo na oku… 
P
oleciałem do konduktora. A konduktor: „Panie, co ja mogę zrobić? Musi pan czekać na dworzec, żeby jakiś sokistów złapać”. No i pociąg podjeżdża do Tczewa i ja się patrzę, a ten gość, który mnie okradł otwiera drzwi i wyskakuje w biegu. No to ja też skaczę i zaczynam go gonić. Ganialiśmy się z godzinę po Tczewie o godzinie piątej rano. Aż się w końcu schował się w jakąś bramę. 
Wszedłeś za nim?
A skąd! Bałem się wejść w tę bramę, że mnie poczęstuje nożem czy coś. Czekałem aż wyjdzie. Wyszedł i znowu zaczął uciekać. I dalej ganialiśmy się po Tczewie. Zrobiliśmy kółko i jesteśmy z powrotem na dworcu. I on znowu wskoczył do pociągu. No to ja za nim. W tym pociągu na następną grupę złodziei kieszonkowców trafiliśmy, do której on się podłączył. Ale niedaleko stali żołnierze. Podszedłem do nich i mówię: „Panowie pomóżcie, bo ja muszę tego gościa złapać. To jest złodziej, który mnie okradł”. Też mnie olali. A jak pociąg wjechał do Gdańska to on znowu wyskoczył w biegu przed stacją. I ja oczywiście za nim i zaczęliśmy się ganiać, tym razem po Gdańsku. Patrzę - jedzie radiowóz! No nareszcie, myślę. Wsiadłem do radiowozu i zaczęliśmy jeździć i go szukać. Ale niestety wyparował. Podjechałem z nimi na Komendę Główną w Gdańsku, żeby spisać zeznania. Spisałem i wychodzę z komisariatu. Idę na przystanek obok i patrzę, a ten gościu tam siedzi. Schowałem się i szybko poleciałem na komisariat po policję, ale jak wróciliśmy to już go nie było. 
Jakbyś wsiadł i za nim pojechał, to może byś go złapał.
Może.
No dobra, a rybak z Pucka?
Pojechałem do niego z zaświadczeniem z Policji, że zostałem okradziony.
Duże były straty? 
Ja jechałem wtedy volkswagenem passatem, to było auto służbowe tej mojej koleżanki. Stłukło nam się tylko światło i wróciliśmy do domu. On miał starą skodę z tektury. Wjechałem mu prawie do środka. A potem o tym pościgu za kieszonkowcem napisał „Super Express”.
Jak to? 
Moja żona pracowała w „Super Epressie” i jej kolega pisał artykuł o kieszonkowcach. Zadzwonił do mnie. Na pierwszej stronie była zajawka tekstu, która zaczynała się od mojej historii. Także być może ten koleżka, który mnie okradł przeczytał nawet o tym w gazecie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Opowieść o Pubie Moskwa

Narkomanka. Jaka historia ukryta jest w tej piosence?

Rozmowa z truckerką Aleksandrą Kun