Ostrzeżenie we śnie






Obierki z ziemniaków to była obozowa waluta. 
Jak to działało? 
Nie wiem jak matka teściowej je zdobywała, ale jak już miała to przekazywała do człowieka, który miała się opiekować moją treściową. Przez innych ludzi, to był cały łańcuszek. 
Jaki to był obóz? 
KL Birkenau. Siedziały w nim do końca. A potem przeszły pod Berlin. 
W marszu śmierci? 
Tak. 
Szły razem? 
Rozdzielili je. Teściowa miała siedem lat. To było w styczniu. Doszła z zapaleniem płuc. Spotkały się na miejscu. 
Ja miałem kiedyś problem z Niemcami. Czułem do nich nienawiść. W czasie wojny zabili siedem osób w mojej rodzinie. Aż pewnego dni trafiłem jako reporter do muzeum na Pawiaku. Powiedziałem tam ludziom w biurze muzeum o tej mojej nienawiści. Powiedzieli, żebym porozmawiał z gościem, który tam wtedy był. Siedział przy bramie. Opowiedziałem mu o tym co czuję, a on powiedział: proszę pana, ja tu byłem więźniem w czasie wojny. I wiem, że winne nie są narody, a konkretni ludzie. 
No tak ale oni za Hitlerem bardzo chętnie poszli.   
Wiadomo, Ale ten człowiek mi wtedy bardzo pomógł. Bo mi się już na głowę rzucało. Jak słyszałem niemiecki to miałem agresywne myśli. 
Nic dziwnego, bo my byliśmy od dziecka faszerowani totalną nienawiścią. Filmami. Ale nawet nie Kapitanem Klossem i Czterema Pancernymi, ale filmami radzieckimi. Sprzedali nam traumę. Ja w 1970 roku mieszkałem na Bielanach i poszedłem z kolegą do Lasku Bielańskiego. Kręcili akurat wojenny film. Zobaczyliśmy ss manów na motocyklach i w ciężarówce. Nie wiedzieliśmy, że to film. Polecieliśmy do domu i krzyczę: mama, Niemcy są w lasku! Matka zarządziła szybką ewakuację. Złapała kołdrę i co było pod ręką i wylecieliśmy na podwórko. Zatrzymał nas sąsiad, który powiedział, że film kręcą. Ja się zresztą prawie w Niemczech zabiłem. 
Co się stało? 
To było wtedy, gdy upadł berliński mur. Jechałem nocą nowym mercedesem po autostradzie. Zasnąłem. Przyśniło mi się, że parowóz z westernu jedzie prosto na mnie. Obudziłem się i otworzyłem oczy. Zobaczyłem, że za moment wpadnę na wołgę. 
Ten ruski samochód?
Tak. Wyminąłem go w ostatnim momencie. Jechał powoli moim pasem. Zobaczyłem wyraźnie białą tablicę DDR. 
Dostał pan ostrzeżenie we śnie.      
Coś takiego. A matka teściowej to w ogóle spotkała na ulicy kobietę, która było kapo w obozie.
Jak to?
W 1984 roku na przystanku autobusowym na placu Narutowicza. 
Pod kościołem świętego Jakuba. Spojrzały sobie w oczy i od razu było wiadomo. 
Minęło czterdzieści lat. 
Złapała ją za torebkę. A tamta zostawiła torebkę i uciekła. Gdyby to była pomyłka, to czy by się tak zachowała?    

  
   


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zostają melodie. Historia dymu z faszystami pod Krokodylem.

Poranek w sopockich koszach

Opowieść o Pubie Moskwa