20 urodziny T.Love
Ciekawa sytuacja dla fanów T. Love. Otóż zrobiłem w listopadzie 2002 roku do "Gazety Wyborczej" wywiad z dwoma gitarzystami ANDRZEJEM ZEŃCZEWSKI I JANKIEM BENEDKIEM. Wywiad dostałem niespodziewanie od przemiłej pani z redakcji, która co było dla mnie ogromną niespodzianką poznała mnie przez telefon po głosie. Po tylu latach! Z pisania do GW wycofałem się przecież w 2011 roku.
W czwartek 14 listopada T.Love zaprasza na swoje 20. urodziny. Koncert w Stodole rozpocznie się o godz. 20. Wystąpi T.Love, T.Love Alternative, Grabaż, Robert Brylewski i Artur Rojek. Rozmawiamy z gitarzystami Andrzejem Zeńczewskim i Jankiem Benedkiem. Andrzej Zeńczewski grał w T.Love Alternative i T.Love. w latach 1984 - 89, w tzw. garażowych czasach tego zespołu. Nagrał płyty "Miejscowi live" i "Wychowanie", był współtwórcą takich utworów jak "Wychowanie", "Autobusy i tramwaje" czy "Nasza tradycja". Janek Benedek grał w T.Love w latach 1990-94. Jest autorem materiału na płytach "Pocisk miłości", "King", grał też na płycie koncertowej "I love you". Skomponował muzykę do takich utworów jak "Warszawa", "Na bruku" czy "King."
Kiedy zobaczyłeś po raz pierwszy Muńka?
Andrzej Zeńczewski: To było chyba w 1981 r. W Toruniu na nowofalowym festiwalu w klubie Odnowa, na którym zadebiutowała Republika. Mundek występował z zespołem Opozycja. Grali w stylu Thin Lizzy. Pamiętam gościa w dziwnych okularach i apaszce, ze śpiewem było słabo. Wykrzykiwał jakiś numer z refrenem "Hej, Karmila!", który brzmiał jak gorsza wersja Izabeli Trojanowskiej. Ale to było młodzieńcze, bez sztuczności i wycieniowane. Dosyć śmieszne.
Dwa lata później w 1983 r. poznaliśmy się na pierwszym festiwalu "Rób Rege". Ja grałem z Daabem, a Mundek z T.Lovem. W zasadzie nasze koncerty odbyły się jeden po drugim. Tak się poznaliśmy, a potem wprowadziłem go w wielki świat warszawskiego undergroundu (śmiech). W 1994 r. Daab i T.Love grały razem nad morzem na festiwalu studenckim Fama. Wspólnie spędzaliśmy do rana czas nad morzem, mieliśmy podobne zainteresowania. To była krótka kwestia. " - Grasz? - Gram. - No to chodź". Znałem tylko akordy, wystąpiliśmy na Famie. Potem zostałem muzycznym terrorystą w tym zespole.
Jak Ci się podoba dzisiejszy T.Love?
- Powiem krótko. To zespół ustabilizowany i solidny, wszystko stroi. Każdy z muzyków ma swoje atuty. Nie mówiąc o Muńku, który, jak się okazało w trakcie nagrywania płyt Szwagierkolaski, potrafi utrzymać melodię lepiej niż niejeden "tenor" w tym kraju. Dziś w tym zespole brakuje mi trochę tego, co kiedyś było jego znakiem firmowym, to znaczy anarchistycznej energii ze sceny. Nie czuliśmy się tylko muzykami, ale oczywiście mam subiektywną ocenę. Czasami słucham nowych nagrań i koncentruję się na brzmieniu, natomiast niewiele utworów mnie porusza. Ale to chyba nic dziwnego, bo mam bardzo duże wymagania.
W kwietniu w Hybrydach zagraliście koncert w oryginalnym składzie T.Love Alternative.
- Moim zdaniem zagraliśmy esencję tego, co robiliśmy kiedyś razem. Tym razem jednak każdy miał swój wzmacniacz i w miarę dobry instrument. To było bardzo energetyczne granie. I o to chodzi, bo zawsze starałem się grać w takich zespołach i tworzyć taką muzykę, żebym czuł, że mam prawo dawać z siebie energię, a nie tylko wydawać dźwięki. Mam nadzieję, że zagramy jeszcze gdzieś w Polsce kilka klubowych koncertów. No i oczywiście wystąpimy z setem na urodzinowym koncercie w Stodole.
Janku, jak porównałbyś dzisiejszy T.Love z tym, w którym sam grałeś?
Janek Benedek: Muniek zaproponował stworzenie zespołu od nowa, bo miał dłuższą przerwę w graniu. Wtedy to była kapela, która się rozwijała. Skompletowaliśmy cały skład, który gra dzisiaj, oprócz Maćka Majchrzaka, który zastąpił mnie na gitarze. Dziś to bardzo zgrany zespół, jeden z lepszych koncertowo w Polsce. Myślę, że inaczej też wygląda praca nad materiałem i tworzenie wizerunku zespołu. Wtedy kawałki robiliśmy Muniek i ja, teraz panuje tam demokracja. Znajduje to wyraźne odbicie w muzyce. Kiedyś realizowaliśmy moje pomysły, w których było słychać moje fascynacje.
Rolling Stones?
- Ale nie tylko. T.Love to solidnie rozpędzona maszyna. Wydaje płyty i gra koncerty. Ten pociąg został jednak wprowadzony w ruch na początku lat 90. Solidnie wywindował się wtedy hitami takimi jak "Warszawa" i "King", które dały mu nową energię. Wcześniej był innym zjawiskiem, garażowym. Tamten okres był początkiem legendy, którą stworzyły takie piosenki jak "Autobusy i tramwaje" czy "Wychowanie".
Czy podoba Ci się dzisiejszy T.Love?
- Moim zdaniem to bardzo dobry i zgrany zespół, ale ich dzisiejsze płyty bywają bezbarwne. Pomijając "Al Capone", bo ta wydaje mi się najciekawszą. Kiedyś spory między mną a Muńkiem były dość mocne i owocowały wyrazistymi rezultatami. Byliśmy na siebie mocno cięci. Działo się coś ciekawego. Na jednej płycie znajdował się dzięki temu np. ostry numer "Nabrani" i oscylująca wokół psychodeli "Dzikość serca".
W jakich kawałkach zagrasz na jubileuszowym koncercie?
- Na razie jest mowa o tym, że w trzech. "Nabrani", "Motorniczy" i chyba "Warszawa". Cieszę się, że zagramy znów razem. Pozdrawiam Muńka i chłopaków.
Komentarze
Prześlij komentarz