Byłem na planie „Pianisty”
Byłem na planie "Pianisty"
Gazeta Wyborcza 13.07.2001
Autor: Alex Kłoś
Zdjęcia do filmu "Pianista" według wspomnień Władysława Szpilmana
rozpoczęły się zimą 2001 r. w wytwórni Babelsberg pod Berlinem. Po sześciu
tygodniach ekipa przeniosła się do Warszawy. Zdjęcia zakończono 16 czerwca.
Polski współproducent Heritage Film zapewnia, że "Pianista" ma wejść
na ekrany jeszcze przed końcem tego roku. Światowa premiera prawdopodobnie
odbędzie się w Warszawie.
Jest czerwcowy dzień. Plac w podwarszawskim Rembertowie otoczony jest z trzech stron ceglanym murem. Scenografowie usuwają pędzelkami odbarwienia na dekoracji ze sztucznego tworzywa przedstawiającej Umschlagplatz, dbają, żeby wszystko wyglądało prawdziwie. Podchodzę do zrekonstruowanego komisariatu przy Stawki 8 i z niedowierzaniem pukam w szarą ścianę. Pod murem leżą zakrwawione plastikowe zwłoki oraz statyści grający role rozstrzelanych. Jakaś starsza kobieta płacze na ich widok. Granie trupa to niezły interes - "martwi" statyści zarabiają więcej niż żywi. Przy zasiekach z drutu kolczastego pozycje zajęli Ukraińcy w czarnych mundurach SS. Żołnierze niemieccy w mundurach zielonych skupiają się przy bramie. Wśród nich wyróżniają się dumni oficerowie SS. Jest też spora grupa żydowskiej policji uzbrojonej w drewnopodobne plastikowe pałki. Roman Polański na małym czarno-białym monitorze obserwuje obraz rejestrowany przez kamerę. Na plac wjeżdżają trzy zielone ciężarówki, oryginalne Ople Blitz z okresu II wojny. Sceny rozładunku ciężarówek pełnych ludzi z getta robią realistyczne, brutalne wrażenie. Statyści nie oszczędzają się, popychani przewracają się. Ostro idą w ruch pałki - oprawcy wykonują zadanie bez cienia wątpliwości. Każde ujęcie powtarzane jest wiele razy.
Prosto z "Quo vadis"
Na placu jest kilkuset statystów. Ludzie w bardzo różnym wieku, wielu uczniów, studentów, dużo bezrobotnych. Niektórzy mają spore doświadczenie - statystowali już przy realizacji "Quo vadis", "Przedwiośnia", "Wiedźmina". W przerwach między swoimi scenami zamieniają się w obserwatorów. Wyglądają szaro, brudno i mizernie, dźwigają walizki, plecaki, worki. Na rękawach mają białe opaski z niebieską gwiazdą Dawida. Na ich twarzach widać zmęczenie, efekt faktycznego znużenia i wyrazistej charakteryzacji. Roman Polański zwraca się po angielsku do młodych aktorów: - Nie przyjechaliście tu na wakacje z Anglii do Włoch. Jest wojna. Tu się dzieją straszne rzeczy. Umierają ludzie, płaczą dzieci. Myślcie. Musicie czuć to w środku swojej głowy - tłumaczy. Jedna ze statystek chce go sfotografować. Wyciąga automatyczny aparacik, robi zdjęcie. Polański zauważa to. Zirytowanym głosem woła, aby ją przyprowadzono - statystka staje przed nim zdenerwowana. Na placu zalega kompletna cisza, boimy się, że kobieta zostanie wyrzucona z planu. Polański żąda, by oddała film. Ona tłumaczy, że ma tam zdjęcia z komunii swoich dzieci. Nieprzyjemną sytuację rozładowuje sam Polański - zaprasza statystkę do obozu przyczep kempingowych, w których mieszka ekipa. Jest teraz sympatyczny, bezpośredni. Daje kobiecie swoje zdjęcie z autografem. Dostała z powrotem swój film, ale bez zdjęcia reżysera, które zostało odcięte od wywołanej kliszy.
Jeszcze raz
Polański roztacza wokół siebie aurę autorytetu. Widać, że jest owładnięty wizją swojego dzieła. Na szyi ma zawieszony tzw. view finder - mały obiektyw, przez który szuka odpowiedniego kadru dla kamery. Jest bardzo energiczny. Jeżeli trzeba coś przenieść, nie czeka, sam łapie za kable czy elementy dekoracji. Nosi dżinsy, sportowe buty, żółtą kurtkę. Twarz ma pogodną. Na planie chętnie rozmawia z dziećmi. Po ujęciu z reguły mówi: "Było dobrze", a potem: "Kręcimy jeszcze raz". Statyści traktują go z wyraźnym szacunkiem. Wiele osób wita się z nim, a on zawsze miło odpowiada. Pozuje do pamiątkowych fotografii. Kiedy udziela instrukcji, każdy słucha go w skupieniu, świadomy, że to spotkanie z wielką legendą kina. Nie wszystkich jednak urzeka romantyka planu filmowego. Słychać narzekania, że zdjęcia trwają za długo, że robi się zbyt dużo dubli. Kiedy to wszystko się skończy? Kilku młodych statystów upija się piwem sprzedawanym na terenie jednostki. W pewnej chwili daje się słyszeć natarczywy bełkot pijanego młodzieńca adorującego nowo poznane dziewczęta. To jasne, że coś się wydarzy. Polański przywołuje grupę statystów do porządku, mówiąc spokojnie: - Nie interesuje mnie, o czym panowie rozmawiają.
Jak będziemy kręcili komedię
Często dochodzi do sytuacji zabawnych. Podczas fotografowania sceny wjazdu ciężarówek jedna z kobiet uśmiecha się, będąc w polu widzenia kamery. Polański pyta: - Z czego się pani śmieje? Przecież to nic śmiesznego. Niech pani zostawi swoje dane asystentom. Jak będziemy kręcili komedię, to się do pani zgłosimy. Rampa na Ochocie Innego dnia mamy zdjęcia na warszawskiej Ochocie. Rampa kolejowa między dwoma halami starych magazynów. Na ścianach napisy po niemiecku. Duża drewniana brama wejściowa, za nią w tle wysłużone suwnice, na torach leciwe brązowe wagony, z przodu parowóz z gapą hitlerowską na burcie. Tak wygląda miejsce akcji najbardziej dramatycznego fragmentu "Pianisty". Latem 1942 r. Władysław Szpilman został rozpoznany przez żydowskiego policjanta i wyciągnięty z transportu, którym cała jego rodzina odjechała do obozu koncentracyjnego.
To ma być widać
Wzdłuż pustego toru staje szpaler żydowskich policjantów. Pałują, biją i przepychają statystów idących w kierunku otwartych wagonów. Przy każdym wagonie stoją esesmani w hełmach. Jeden z esesmanów brutalnie przepycha wchodzących do wagonu. W zasięgu wzroku nie ma niczego, co przypominałoby, że mamy XXI wiek. Widok jest tak realistyczny, że aż poraża. Po skończeniu ujęcia wszystko się zmienia - statysta pomaga innym wychodzić z wagonu, jest sympatyczny, kulturalny. Roman Polański, stojąc przed tłumem statystów, pokazuje, jak mają się poruszać, by wyrazić wielkie zmęczenie i niepokój. W okamgnieniu z reżysera przedzierzga się w aktora, mistrzowsko odgrywającego swoją rolę. Zaczyna iść wzdłuż peronu, jest teraz Żydem z transportu, jego gra jest wyrazista, przerysowana, ale przez to idealnie pokazuje statyście, na czym polega jego zadanie. Przemoc musi być realistyczna. Polański popycha nagle stojącego obok członka ekipy, zaskoczonego bije po plecach atrapą pałki. Statyści stają się na moment widownią, reagują spontanicznie. Ale nie pora na taki nastrój. Za moment będą grać uczestników największej hekatomby współczesnej historii. Zdjęcia trwają długo, bardzo długo. Statyści znużeni dublami popadają w apatię. Z megafonów słychać nawoływanie: - Proszę państwa, proszę się skoncentrować. Wchodzicie na stację, widzicie pociąg, jesteście zaniepokojeni. Nie wiecie, jaki los was czeka. To ma być wyraźnie widać! Tego dnia pod koniec zdjęć potrzeba już tylko części statystów. W powietrzu unoszą się białe pierzaste kłębki opadające z kwitnących drzew. Zalegliśmy wszyscy w kompletnej ciszy. Nasłuchujemy, jak Adrien Brody odgrywa w samotności scenę, w której Szpilman wykrzykuje imiona swoich najbliższych, którzy odjechali transportem na zawsze. Zza bramy plan filmowy wygląda jak kadr z filmu. Tajemniczo, niepokojąco, fascynująco.
Komentarze
Prześlij komentarz